Ale środa dostarczyła też, niestety, kolejnych argumentów tym, którzy uważają, że politycy i rządzący myślą o finansach państwa jedynie w perspektywie najbliższego roku. Czy można mieć inną opinię, słysząc jak premier mówi, że jego zadaniem jest "dbanie o Polaków, którzy żyją tu i teraz, a nie w przyszłości". Albo jak wicepremier sugeruje, że jego partię bardziej od finansów publicznych interesują finanse Polaków.
Po co więc ten wieloletni plan finansowy państwa? Dbanie o aktualną kondycję finansów państwa i Polaków jest oczywiście ważne. Ale czy od rządu nie należy wymagać, by działając dziś, myślał o tym, co będzie za kilkanaście lat? Przecież za zaciągane teraz zobowiązania przyjdzie płacić kolejnym pokoleniom. A co roku tylko na spłatę odsetek od polskiego długu wydajemy ponad 30 mld zł. Na razie rząd korzysta z tego, że polska gospodarka dzięki przedsiębiorcom i konsumentom rozwija się szybko. Cieszy się też zaufaniem inwestorów, którzy finansują polski dług, kupując nasze obligacje.
Wróćmy jednak do debaty. Współczuję posłom. Musieli odnosić się do planu, który wciąż publicznie nie istnieje i można go znać tylko z opowieści premiera i ministra finansów.