Jak zgodnie wskazują ekonomiści, niemiecki mercedes na przyspieszeniu wysysa paliwo z gospodarek peryferyjnych krajów strefy euro.

Dobre wyniki gospodarcze sprawiły, że Bundesbank radykalnie podniósł prognozę wzrostu na cały rok – stawia teraz aż na 3 proc. PKB. A przypomnijmy, że w ubiegłym roku niemiecka gospodarka skurczyła się aż o 4,7 proc.

Co się zatem stało? Za naszą zachodnią granicą, dzięki słabemu euro, wystrzelił eksport. Solidny wzrost, chociaż nieco mniej dynamiczny, prognozowany jest również na kolejne kwartały. Tyle że do tego ma się przyczynić także popyt wewnętrzny. Dla Polski to dobra wiadomość. Eksport do Niemiec, który i tak rośnie, będzie mógł być jeszcze bardziej dynamiczny.

Niemcy mają nadzieję, że poprawa koniunktury doprowadzi także do lepszej sytuacji na rynku pracy, choć tutaj czekają ich głębokie reformy. Na przykład rezygnacja z niespotykanego w żadnym innym kraju sześciotygodniowego urlopu. Tej jednej szansy na zmianę Niemcy nie wykorzystali w najtrudniejszym czasie, kiedy gospodarka była w recesji. A szkoda, bo w tej chwili coraz więcej firm poszukuje pracowników i narzeka, że nie ma ludzi do wykonania zamówień.

Co pozwoliło Niemcom wyciągnąć gospodarkę z zapaści? Sprawność i konsekwencja działań rządu w Berlinie. Działań, a nie deklaracji. Przykład? Choćby programy premii za złomowanie starych aut przy kupnie nowych. Programy, które zdążyły zostać przygotowane, uchwalone i zrealizowane, zanim u nas, w Polsce, powstał choćby jakikolwiek ich zarys.