Bieńkowska: Trwają negocjacje w sprawie budżetu UE

Elżbieta Bieńkowska, minister rozwoju regionalnego, zapowiada w rozmowie z Jakubem Kuraszem i Arturem Osieckim, że najwięcej pieniędzy z Brukseli Polska dostanie po 2013 roku

Aktualizacja: 15.09.2010 03:33 Publikacja: 14.09.2010 16:32

Bieńkowska: Trwają negocjacje w sprawie budżetu UE

Foto: Fotorzepa, Danuta Matłoch Danuta Matłoch

[b]Rz: Jak będzie wyglądać wykorzystanie pieniędzy z Brukseli w przyszłym roku z punktu widzenia resortu rozwoju i budżetu państwa? Czeka nas kolejny rok nakręcania gospodarki funduszami unijnymi?[/b]

Mam nadzieję, że tak będzie, choć najważniejsze – również z punktu widzenia funduszy – były lata 2008 – 2009. Start przypadł w momencie spowolnienia gospodarczego. Martwimy się o kolejne dwa lata, bo nastąpi wtedy znaczący wzrost wydatków. Dopiero w roku 2013 otrzymamy z Komisji Europejskiej więcej, niż wydaliśmy. Wtedy będą się właśnie kończyły największe inwestycje, a do Polski wrócą bardzo duże sumy. Planując wydatki do roku 2015, staraliśmy się uniknąć wielkich skoków, ale nie można ich całkiem wyeliminować. W przyszłym roku wydamy prawie 50 mld zł, a rok później jeszcze więcej. W obecnej sytuacji budżetowej musieliśmy przekonać Radę Ministrów, aby tych wydatków nie ścinać, bo można było je ograniczyć na rok 2011, a zwiększyć dopiero w 2012 r.

[b]Dotychczas Komisja Europejska zwróciła Polsce wydatki rzędu 12 mld euro. To oznacza, że w kolejnych latach otrzymamy jeszcze 55 mld euro?[/b]

Najwięcej dostaniemy w latach 2013 – 2015. Wtedy zwroty będą najwyższe.

[b]To zbawienie dla finansów publicznych, bo istotnie obniży się deficyt budżetu państwa. Mało kto o tym wie. Po co więc robić reformy, skoro napłyną pieniądze unijne...[/b]

Ich napływ będzie najbardziej odczuwalny po roku 2013. Przed nami jednak ciężki rok 2011 z wydatkami sięgającymi 50 mld zł.

[b]A jak pełne wykorzystanie funduszy europejskich ma się do wejścia do strefy euro? [/b]

Za wcześnie na odpowiedź. Kurs złotego jest stabilny, więc nie ma wpływu na wartość środków, którymi dysponujemy. Ale trzeba być stale przygotowanym na to, że różnice kursowe będą jednak wpływać – negatywnie lub pozytywnie – na ich wartość, jak to miało miejsce pod koniec 2008 r. Wtedy niektóre samorządy zrefundowały sobie dosłownie wszystkie inwestycje zrealizowane zgodnie z prawem Unii Europejskiej. Na zapłatę faktur zabezpieczyliśmy w przyszłorocznym budżecie blisko 50 mld zł. Teraz zajmujemy się jak najszybszym odzyskiwaniem pieniędzy, aby różnica między wydanymi a zwróconymi kwotami była jak najmniejsza. Najbliższe dwa lata są kluczowe.

[b]Niedawno straciliśmy „naszego człowieka” w zarządzie Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Odchodząca wiceprezes Marta Gajęcka nazwała ministra finansów Jacka Rostowskiego ignorantem, bo nie zadbał o kontynuację udziału Polaka w zarządzie EBI. Czy to wydarzenie może mieć wpływ na absorpcję przez Polskę środków UE?[/b]

Nie sądzę. Decyzje w EBI są podejmowane kolegialnie. Jesteśmy dużym rynkiem, dla banku Polska to miejsce, o które trzeba dbać bez względu na to, jakiej narodowości osoby będą w zarządzie. Podobnie się dzieje w unijnej dyrekcji do spraw polityki regionalnej, choć to daleka analogia. Mieliśmy w dyrekcji swojego komisarza, teraz go nie mamy, ale nadal jesteśmy głównym sojusznikiem decydentów w postrzeganiu przyszłości polityki regionalnej. Nasze wyniki są przydatne w dyskusji o przyszłym budżecie.

[b]Rozpoczęły się negocjacje w sprawie budżetu UE na lata 2014 – 2020. Jakiej kwoty się spodziewamy?[/b]

To wróżenie z fusów, choć nadal mówię o sumie porównywalnej do tej, którą dysponujemy obecnie, czyli ok. 67 mld euro. Jest na to szansa, jeśli cała Komisja Europejska zgodzi się z nami, że fundusze strukturalne to nie jałmużna dla biednych krajów. Jeśli ten styl myślenia nie zwycięży, możemy zostać z niewielkimi pieniędzmi w niewielkim gronie.

[b]W Brukseli presja na cięcie wydatków jest duża?[/b]

Tak, dlatego podkreślamy, że polityka spójności w krajach takich jak Polska się sprawdza. W ciągu ostatnich dwóch lat połowę wzrostu PKB zawdzięczamy funduszom strukturalnym zarówno tym ze starego, jak i obecnego “rozdania”. Skutek jest aż tak znaczący, mimo że Polska to spory kraj, a inwestycje realizowaliśmy zróżnicowane: od wielkich infrastrukturalnych do malutkich dla mikrofirm. Jest to polityka prorozwojowa, którą każdy kraj, nawet największy, prowadzi. To są pieniądze na przyśpieszenie wzrostu. Musimy podkreślać, że zależy nam na polityce prorozwojowej wszystkich krajów UE, a nie tylko na wyrównywaniu różnic między nimi.

[b]Bo inaczej nie dostaniemy pieniędzy?[/b]

Dostaniemy, ale na papierze i znacznie mniej. Wszyscy będą zadowoleni, że wpisano podstawową infrastrukturę, ale pieniądze zostaną znacznie zmniejszone, bo wtedy 3/4 krajów UE nie będzie tym zainteresowanych.

[b]Jak inne kraje odbierają nasze propozycje? [/b]

Niemcy, które trzy lata temu w ogóle nie były zainteresowane takim rodzajem finansowania, jak polityka rozwojowa, w tej chwili są jednym z naszych głównych sojuszników. To bardzo ważne, bo to największy płatnik netto do wspólnej kasy.

[b]A Johannes Hahn, komisarz do spraw polityki regionalnej? [/b]

Mówimy jednym głosem. Mamy też poparcie Janusza Lewandowskiego, komisarza ds. budżetu.

[b]Wracając do kwot. Gdyby pieniądze na politykę spójności były liczone jak dotychczas, to Polska w nowym budżecie Unii otrzymałaby nawet więcej niż teraz, bo ok. 100 mld euro?[/b]

To prawda, ale nie łudźmy się, że stara metodologia zostanie utrzymana. Sytuacja w Europie się zmieniła, my też jesteśmy w innej sytuacji. Wciąż liczymy na pieniądze unijne, ale w ogonie Europy już nie jesteśmy. Żaden z krajów nie dostał tyle pieniędzy co my. Często o tym zapominamy.

[b]Wróćmy do obowiązującego teraz budżetu. Bardzo mało pieniędzy wydaliśmy na inwestycje IT... [/b]

Są takie branże, które wymagają bardzo długiego przygotowania. To inwestycje energetyczne, kolejowe i te z zakresu elektroniki. To bardzo skomplikowane procedury, co dobrze widać na przykładzie budowy sieci szerokopasmowej we wschodniej Polsce. Inwestycja przyniesie wielką zmianę, ale jej realizacja jest długotrwała. Jesteśmy jednak pewni, że zostanie zakończona sukcesem. Projekty są długo przygotowywane, ale mieścimy się w harmonogramach. Inwestycje muszą przecież być porządnie zrobione, a rynek e-usług jest specyficzny.

[b]A kolejnictwo? [/b]

Wreszcie przyspieszyło. Przesłano kilka projektów do akceptacji Brukseli. Są już pierwsze umowy. W projektach kolejowych długo trwa przygotowanie dokumentacji, wchodzimy też w zagadnienia pomocy publicznej. Żaden projekt kolejowy nie został skreślony podczas ostatniej aktualizacji listy inwestycji kluczowych programu “Infrastruktura i środowisko”.

[b]Nie został też dopisany ani jeden projekt przeciwpowodziowy...[/b]

Obecnie na liście jest 21 projektów. Szacunkowa kwota ich dofinansowania ze środków unijnych wynosi 2,4 mld zł, co oznacza, że konsumują całą dostępną pulę pieniędzy na ten cel. Dlatego minister środowiska nie rekomendował wprowadzania nowych projektów. Nie możemy pozwolić sobie na znaną z poprzednich lat fikcję wpisywania projektów przeciwpowodziowych o wartości wielokrotnie przekraczającej dostępne środki. Wiele tych projektów nie było niczym innym jak tylko hasłami.

[ramka][srodtytul]CV[/srodtytul]

Elżbieta Bieńkowska przed objęciem funkcji ministra rozwoju pracowała m.in. jako dyrektor Wydziału Rozwoju Regionalnego w Urzędzie Marszałkowskim Województwa Śląskiego. Ukończyła filologię orientalną na UJ, Krajową Szkołę Administracji Publicznej, studia podyplomowe MBA w Szkole Głównej Handlowej.[/ramka]

[b]Rz: Jak będzie wyglądać wykorzystanie pieniędzy z Brukseli w przyszłym roku z punktu widzenia resortu rozwoju i budżetu państwa? Czeka nas kolejny rok nakręcania gospodarki funduszami unijnymi?[/b]

Mam nadzieję, że tak będzie, choć najważniejsze – również z punktu widzenia funduszy – były lata 2008 – 2009. Start przypadł w momencie spowolnienia gospodarczego. Martwimy się o kolejne dwa lata, bo nastąpi wtedy znaczący wzrost wydatków. Dopiero w roku 2013 otrzymamy z Komisji Europejskiej więcej, niż wydaliśmy. Wtedy będą się właśnie kończyły największe inwestycje, a do Polski wrócą bardzo duże sumy. Planując wydatki do roku 2015, staraliśmy się uniknąć wielkich skoków, ale nie można ich całkiem wyeliminować. W przyszłym roku wydamy prawie 50 mld zł, a rok później jeszcze więcej. W obecnej sytuacji budżetowej musieliśmy przekonać Radę Ministrów, aby tych wydatków nie ścinać, bo można było je ograniczyć na rok 2011, a zwiększyć dopiero w 2012 r.

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację