Trzeba podziwiać męską odwagę pani prezes Małgorzaty Krasnodębskiej-Tomkiel, która wbrew naciskom rządowym pozostała wierna misji, którą powierzono jej urzędowi.

Jej weto ma znacznie większe znaczenie niż tylko ochrona konsumentów przed monopolem. Niejako przy okazji bronione są też zasady rachunku ekonomicznego. Ta operacja w zapowiadanym kształcie miała niewielki sens gospodarczy.

Przecież PGE miał wyłożyć 7,5 mld zł na przejęcie spółki i jednocześnie informował, że pozostawi jej szeroką autonomię. Czyli przez długi czas nie będzie czerpać korzyści ze swojej dominującej pozycji na rynku, nie będzie efektów synergii, a jedynie liczenie na dywidendy oraz rezultaty wspólnego zbudowania za kilka lat elektrowni jądrowej. Jedynym zadowolonym z tej operacji miał być minister Rostowski, bo dług publiczny byłby o 7,5 mld zł niższy.

Jakie są dalsze scenariusze dla Energi? Jeśli rząd pogodzi się z decyzją UOKiK i jest zdecydowany utrzymać kontrolę nad tą firmą, to pewnie wprowadzi część jej akcji na giełdę. Gorzej będzie, jeśli zdecyduje się wszcząć wojnę. Ewentualne odwołanie szefowej Urzędu byłoby katastrofą wizerunkową rządu. Upieranie się przy pseudoprywatyzacji Energi to byłby drugi - po pomyśle ograniczenia systemu funduszy emerytalnych - antyrynkowy projekt rządowy. Oby ostatni.