Animex zainwestował w 2010 r. 65 mln zł

Nowych właścicieli szukają obecnie spółki mające problemy finansowe. Przejęcie ich byłoby tak, jak zakup wieży Eiffla bez windy — mówi "Rz" Dariusz Nowakowski, prezes grupy Animex, lidera polskiego rynku mięsa, właściciela marek krakus i morliny

Publikacja: 02.02.2011 16:49

Animex zainwestował w 2010 r. 65 mln zł

Foto: Fotorzepa, Szymon Laszewski Szymon Laszewski

[b]Rz: W marcu grupa Animex, lider mięsnego rynku w Polsce, do którego należą marki Krakus i Morliny, zakończy swój rok finansowy 2010/2011. Jest pan zadowolony z wyników?[/b]

[b]Dariusz Nowakowski:[/b] Nasza sprzedaż w ujęciu ilościowym będzie o około 20 procent wyższa niż rok wcześniej. Wynik ten uda się nam osiągnąć, mimo że spożycie wieprzowiny, która jest podstawą naszego biznesu, nie rośnie znacząco od kilku lat. Chodzi jednak o to, aby dostosować ofertę do oczekiwań konsumentów. Polacy chcą kupować produkty łatwe w przygotowaniu, stąd rosnąca popularność krojonych wędlin i mięsa.

[b]Na ile tak znaczącą poprawę wyników Animex zawdzięcza współpracy z sieciami dyskontów? Wasze produkty dostępne są m.in. w największej z nich – Biedronce, której sprzedaż urosła w 2010 r. o 29,1 proc., do 4,8 mld euro.[/b]

Staramy się zarzucać wędkę, tam gdzie są ryby. Skoro więc w danym momencie takie sieci jak Biedronka zyskują kosztem innych graczy rynkowych, to chcemy z nimi współpracować. Istotne jest, że nie obniżamy cen naszych produktów na potrzeby Biedronki. To, że są one tam tańsze niż w innych sklepach, wynika ze skutecznego zarządzania marżą przez tę sieć.

[b]Wiele polskich firm mięsnych stawia na własne sklepy. Dlaczego nie robi tego Animex? [/b]

Jedną z pierwszych decyzji, którą podjąłem, obejmując stery Animeksu, było zamknięcie sklepów pod marką Morliny. Nie znam żadnego światowego przykładu, który potwierdziłby, że zajmowanie się przez dużą firmę mięsną produkcją i sprzedażą ma sens biznesowy. Co więcej, prowadząc sklepy, konkurowalibyśmy z partnerami handlowymi, od których oczekujemy jak najwyższej sprzedaży naszych produktów.

[b]Jak rozwija się wasz eksport?[/b]

Za granicę trafia około jednej trzeciej produkowanych przez nas mięsa i wędlin. Uważamy, że taki udział eksportu jest optymalny. Naszym największymi odbiorcami są Wielka Brytania, Stany Zjednoczone, Japonia, Korea, Dania oraz Niemcy.

[b]Marki Krakus i Morliny są w stanie podbić te rynki?[/b]

Największe firmy spożywcze mają zasięg globalny, zaspokajają jednak bardzo lokalne potrzeby. Kiedy gościł u nas Larry Pope, prezes Smithfield Foods – korporacja do której należy Animex – z dużym trudem udało się go namówić do zjedzenia kaszanki. O flakach nawet nie wspomnę. Z kolei Polacy nie mogą zrozumieć, dlaczego Amerykanie polewają smażony bekon sosem klonowym. Nam nie zależy, aby uczynić z marek Krakus i Morliny drugą Coca-Colę. Nie zamierzamy nakłaniać innych, aby zaczęli kupować kabanosy czy krakowską. Chcemy sprzedawać jak najwięcej produktów, na które jest popyt. Duńczycy lubią czerwone parówki, więc im je dostarczamy.

[b]Azja jest atrakcyjna? [/b]

Udaje się nam sprzedawać świeżą wieprzowinę na rynek japoński, który jest bardzo wymagający. Dostarczamy także mięso do Hongkongu. Azja jest jednym z tych regionów, który w najbliższych latach będzie kupował coraz więcej mięsa. Jednak, aby wykorzystać tkwiący tam potencjał, trzeba oferować towar wysokiej jakości po atrakcyjnej cenie. Tymczasem mięso z Polski nie jest tanie.

[b]Dlaczego?[/b]

Znacznie taniej od Polaków mięso wieprzowe są w stanie wyprodukować Niemcy, Holendrzy czy Duńczycy. Powód jest prosty. W Danii ponad 25 mln tuczników produkuje około 7 tys. farmerów. W Polsce hodowlą ponad 20 mln sztuk zajmuje się nadal około 600 tys. rolników. Jeżeli polskie fermy nie będą bardziej efektywne, m.in. przez wzrost produkcji, trudno będzie o wzrost konkurencyjności polskiego mięsa. A przecież, żeby wygrać z Duńczykami czy Niemcami, nie wystarczy być tak dobrym jak oni. Trzeba być od nich lepszym.

[b]Animex kupuje surowiec poza Polską?[/b]

W naszym interesie jest, aby nie płacić za surowiec więcej niż europejska cena rynkowa. Działamy na otwartym unijnym rynku. Dlatego dopóki ceny poza Polską będą bardziej atrakcyjne, dopóty polski przemysł mięsny będzie korzystał także z zagranicznego surowca.

[b]Dodatkowym czynnikiem, który destabilizuje branżę są tzw. górki i dołki świńskie. Nie ma sposobu, aby je wyeliminować lub przynajmniej ograniczyć?[/b]

To tak, jakby uregulować rynek akcji. Nie jest to możliwe. Zbyt wiele czynników jest nieprzewidywalnych. Wystarczy, że tak, jak w ubiegłym roku dojdzie do powodzi w Australii lub pożarów w Rosji, czy zmieni się przelicznik walutowy, a w górę zaczynają galopować ceny pasz, a następnie drożeje żywiec wieprzowy. Producenci w pierwszej kolejności redukują marżę. Jednak w końcu i tak najsłabsi wypadają z gry.

[b]Trzej najwięksi gracze, z Animeksem na czele, mają łącznie kilkanaście procent udziałów w polskim rynku. Animex planuje przejęcia?[/b]

Obecnie nie potrzebujemy kolejnej marki ani dodatkowych linii technologicznych. Nie planujemy także wejścia w nowy segment rynku. Jedynym powodem do rozważenia ewentualnej akwizycji byłoby przejęcie rynku zbytu. Dotyczy to zarówno mięsa czerwonego, jak i drobiu, który stanowi ok. 35 proc. wielkości naszej sprzedaży. Jednak firmy, które mogłyby być dla nas potencjalnym celem, nie są na sprzedaż. Nowych właścicieli szukają obecnie przede wszystkim spółki mające problemy finansowe. Przejęcie ich byłoby – tak jak zakup wieży Eiffla bez windy – jedynie problemem dla nowego właściciela.

[b]W jaki sposób zamierza się rozwijać Animex?[/b]

Nasze zakłady mają na tyle dużą powierzchnię, że jesteśmy w stanie zainstalować tam urządzenia, które pozwolą nam zwiększyć produkcję 2,5-krotnie. W ciągu pięciu – siedmiu lat chcemy potroić produkcję wyrobów z wartością dodaną, tj. takich jak: szynki, wędzonki, parówki, kiełbasy czy wędliny suche. Realizujemy inwestycje, dzięki którym zwiększymy moce o 30 proc. Ich zakończenie zaplanowane jest na maj 2011 r. Nie mogę podać, ile na nie wydamy. Zdradzę, że w 2010 roku zainwestowaliśmy w nasze zakłady ponad 65 mln zł. Duże środki przeznaczamy na szkolenia naszych pracowników. Aby wygrać wyścig, nie wystarczy bowiem sprawny i nowoczesny samochód. Potrzebny jest także dobry kierowca.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację