Obserwuję zachowania prywatnych właścicieli, zwłaszcza w kryzysie i widzę jaki nacisk wywierają na zarządzających swoimi spółkami. W porównaniu z tym, Skarb Państwa stosuje się w pełni do zasad ładu korporacyjnego. Prywatny właściciel może codziennie rozliczać swoich prezesów czy członków rady nadzorczej, natomiast państwowemu nie wolno tego robić wcale, bo od razu podnosi się larum. W spółkach Skarbu Państwa ładu korporacyjnego pilnują rady nadzorcze i nie ma tam miejsca na działania niezgodne z tymi zasadami. Oczywiście, są też firmy, które mają np. status państwowego przewoźnika i w takich przypadkach pod uwagę muszą być też brane strategie państwa w poszczególnych obszarach. Nie twórzmy jednak przekonania, że zawsze i wszędzie wszystko, co prywatne, to dobre, a państwowe, to złe. Inaczej na świecie nie byłoby nacjonalizacji prywatnych firm w kryzysie.
[b]Może nacjonalizacja prywatnych banków to błąd, który odbije się czkawką przy kolejnym załamaniu rynków finansowych? Może zdrowsze byłoby bankructwo tych firm?[/b]
Nie upieram się przy nacjonalizacji, ale jestem przeciwny sztucznej dychotomii prywatne-państwowe. Weźmy elektroenergetykę. Chętni na zakup firm energetycznych od Skarbu Państwa są, ale nie ma już chętnych na inwestycje w rozbudowę sieci wytwórczych, co w konsekwencji mogłoby doprowadzić do obniżki cen. Każdy właściciel państwowy powinien się zachowywać, jakby nadzorował własność prywatną, według najlepszych standardów. Jest również – i mówię to jako osoba o poglądach wolnorynkowych – różnica między prywatyzacją a prywatyzacją wszystkiego i natychmiast. Program sprzed trzech lat też zresztą nie zakładał, że wszystko sprywatyzujemy od razu, a przez ten czas dostaliśmy wiele przykładów, że każdy pilnuje własnych interesów. Dzięki temu udało się zdefiniować obszary, gdzie prywatyzując trzeba jednocześnie chronić interes kraju.
[b]Po co w ogóle nowa ustawa właścicielska? Nie weszła jeszcze w życie, a Skarb Państwa twierdzi, że już stosuje jej zasady, wymieniając kadry w największych spółkach?[/b]
Wyobraźmy sobie lepiej, co stałoby się, gdyby nie było wymiany tych kadr. Ustawa jest jeszcze w Sejmie. A teraz kończą się kadencje w kilkunastu dużych firmach. Dobre standardy nadzoru wymagają, żeby akcjonariusze wiedzieli, kto rządzi w spółce, tym bardziej, że w niektórych takie podejście wymusza dodatkowo prawo. A gdybyśmy nie zainicjowali zmian tam, gdzie prawo do tego nie zobowiązuje, od razu padłby zarzut o ręczne sterowanie. Zdecydowaliśmy się zatem na kompromis, żeby zdążyć przed upływem kadencji i aby rynek nie był zaskoczony. To jest element uzdrawiania zasad nadzoru.
[b]Przyspieszone konkursy na rady nadzorcze interpretowane są jednak jako chęć utrzymania wpływu przez resort skarbu na obsadę kadrową najważniejszych spółek, zanim zajmie się tym Rada Gospodarcza. Jest na tym tle konflikt między Panem a Janem Krzysztofem Bieleckim?[/b]