Związek Przedsiębiorców i Pracodawców, który zrzesza małe i średnie firmy, zaproponował zmiany w płaceniu podatków. Jeśli 19-proc. stawkę CIT zamienimy na zryczałtowany 1-proc. podatek płacony od przychodów, przyniesie to ponad 32 mld zł budżetowi, a firmy przestaną mieć problemy z ciągle zmieniającymi się zasadami uznawania kosztów uzyskania przychodu. Co więcej, znacznie spadną koszty księgowe, ukrócone zostaną też praktyki kreatywnej żonglerki tzw. kosztami uzyskania przychodu i transfery zysków za granicę.
Ta propozycja to powrót do koncepcji, którą w 2004 r. przedstawiło Centrum im. Adama Smitha. Centrum i jego szef Robert Gwiazdowski (szef rady nadzorczej ZPiP) uważają, że w Polsce za bardzo obciążona podatkami jest praca, a za mało kapitał. Dochód nie jest u nas kategorią ekonomiczną – jest nią przychód. A firma, które ciągle ma straty, po prostu powinna przestać istnieć, bo jest nieporadna.
Ale propozycja oprócz plusów, na jakie wskazują autorzy, ma mankamenty. Polega nie na zmniejszeniu stawki, lecz na zmianie podstawy liczenia daniny. Teraz podatek liczony jest od dochodu, organizacja proponuje, by był liczony od przychodu, czyli od obrotu. Tak więc podatek płacić ma każda firma, bez względu na to, czy jest dochodowa, czy przynosi straty, inwestuje czy nie. W praktyce oznacza to, że gorsze czasy dla firm staną się jeszcze trudniejsze. Poza tym różne branże mają różną rentowność i powiązanie podatku z przychodami może mieć dla nich różny ciężar, a część, np. handel, może rekompensować zmianę podatkową zmianą marży.
Taka zmiana powinna budzić sprzeciw biznesu, a nie być przezeń zalecana. Nakładanie sprawiedliwego haraczu na biznes to zupełnie nowe spojrzenie na przedsiębiorczość.