Rz: Udało się już panu wyprowadzić ze strat General Motors w Stanach Zjednoczonych. W Chinach i Azji interes kwitnie. Tylko Opel nadal przynosi straty. Jak pan zamierza teraz pomóc Oplowi, żeby rzeczywiście był w stanie w tym roku przestać tracić pieniądze?
Dan Akerson:
Przede wszystkim Opel ma dostęp do funduszy, ale w tym nie ma nic nadzwyczajnego, bo takie są obowiązki firmy matki. Zamierzamy w dalszym ciągu finansować nie tylko straty Opla, ale i rozwój wszystkich nowych produktów i rozwój firmy w przyszłości. Planowane na ten rok i przyszły nowe modele powodują, że będzie to najświeższa oferta, jaką Opel miał w swojej historii. Chciałbym, aby to zostało odebrane jako wotum zaufania dla Opla i jego prezesa Nicka Reilly'ego. Pracujemy razem nad przywróceniem Opla do dobrej kondycji. A warto dodać, że General Motors nie był chyba od 50 lat tak silny finansowo, jak to ma miejsce teraz. I nasze możliwości zarabiania pieniędzy wcale się nie zmniejszają, wprost przeciwnie. Warto poczekać na wyniki pierwszego kwartału 2011 r., bo będzie to wskazówka, na co nas będzie stać w przyszłości. A i u Opla widzę już pierwsze „zielone pędy", które najprawdopodobniej wyrosną na przyzwoity zysk.
Co więc Opel powinien zrobić, żeby te „zielone pędy" jak najszybciej rozkwitły?
Trzeba jeszcze lepiej zarządzać kosztami, dostosować moce produkcyjne do wielkości produkcji i zakończyć restrukturyzację. Niestety wiąże się to ze zwolnieniem 1200 osób. Ale to było planowane już półtora roku temu. Generalnie muszę powiedzieć, że restrukturyzacja idzie znacznie szybciej, niż tego oczekiwaliśmy.