Ile jest gospodarstw produkujących na rynek?
W kraju 84 proc. powierzchni uprawnej znajduje się w gospodarstwach powyżej 5 ha. Te gospodarstwa rzeczywiście zapewniają nam samowystarczalność żywieniową, a do tego 20 proc. produkcji eksportują. Gospodarstw do 5 ha jest około miliona. One też mają swoje miejsce w polityce gospodarczej i społecznej i niepotrzebnie są przedmiotem nagonki.
Dopłacamy do rolnictwa ponieważ jest w kondycji słabszej niż inne gałęzie gospodarki. Jak poprawić jego konkurencyjność?
W uproszczeniu dochody rolników z rolnictwa są na poziomie 62 proc. średniej z pracy w gospodarce narodowej. Trudno spodziewać się w perspektywie 10 lat wyrównania parytetów.
Rolnictwo będzie jednak tą dziedziną, która będzie musiała się dynamicznie rozwijać, ponieważ produkcja żywności w przyszłości musi wzrosnąć o 35-70 proc. Dlatego Europa musi zmienić mechanizmy we wspólnej polityce rolnej. Powinniśmy połowę środków unijnych na rolnictwo kierować na dopłatę stabilizacyjną i co najmniej drugie tyle na inwestycje i podniesienie konkurencji. A wtedy za 20 lat jest szansa, że parytet dochodów będzie się wyrównywał.
Dziś polski rolnik dostaje dopłaty bezpośrednie dużo niższe niż w krajach „starej Europy". Jak Pan ocenia prawdopodobieństwo wyrównania tych dysproporcji?
Jest bardzo duże. Dziś rolnicy krajów nadbałtyckich mają płatności na poziomie 100 euro do hektara, a Grecy – 536 euro. To zakłóca konkurencyjność na jednolitym rynku. U nas dopłaty do hektara wynoszą ok. 300 euro, z tego 180 euro to płatności bezpośrednie. Unijny budżet finansuje 70 proc. tych dopłat. właśnie toczy się debata na ten temat.
Co na to Francja, Niemcy, którzy bronią wielkości swoich dopłat?
Z pewnością rozmowy z nimi są i nadal będą trudne, ale coraz więcej państw unijnych skłania się do trzech elementów reformy wspólnej polityki rolnej: uproszczenia jej, wyrównania poziomu płatności i podniesienia konkurencyjność gospodarstw.