Z niemal tysiąca lokalizacji wytypowanych w ostatnich kilkunastu miesiącach przez PAIiIZ, które odpowiadałyby potencjalnym inwestorom, ponad połowa znajduje się w czterech województwach: śląskim, łódzkim, dolnośląskim i mazowieckim. Czyli miejscach, które już od wielu lat przewodzą rankingom atrakcyjności inwestycyjnej. Co gorsza, podział na Polskę, gdzie buduje się fabryki i centra usług, oraz tę, którą się omija, wciąż się pogłębia.

Firmy budują fabryki tam, gdzie im się to opłaca. A bardziej opłaca im się – z wielu względów – w zachodniej i centralnej Polsce. Zadaniem rządu jest jednak sprawienie, aby opłacało im się też na Podlasiu czy Lubelszczyźnie. Pomóc miał w tym unijny program "Rozwój Polski wschodniej". Pieniądze wykorzystywane są sprawnie (podpisano już umowy na ponad połowę z dostępnych 2,3 mld euro), ale w sposób, który żadnej firmy na kolana nie rzuci. Przede wszystkim dlatego, że nie ma w nim dotacji wspierających nowe inwestycje.

Mieszkańcy wschodniej Polski ucieszą się na zapewne z rozwoju szybkiego Internetu czy komunikacji miejskiej, turyści przyklasną wspieraniu agroturystyki i budowie w pięknych zakątkach kilometrów ścieżek rowerowych. Trudno będzie nimi jednak dowieźć do fabryki komponenty lub wywieźć gotowe  produkty...