Rz: Czy wspólne działanie Ministerstwa Finansów i banku centralnego pomoże skutecznie walczyć z rosnącą inflacją? Stanisław Gomułka:
Stanisław Gomułka:
Ma pani na myśli efekt zapowiedzianej sprzedaży pewnej ilości euro przez Ministerstwo Finansów bezpośrednio na rynku. Oczywiście trudno dziś określić, jaka może być skala obniżki inflacji właśnie dzięki temu działaniu, jednak dobrze, że taką inicjatywę podjęto. W mojej ocenie szkoda, że nie zrobiono tego wcześniej. Jak nas poinformowano, minister finansów dysponuje środkami w wysokości 13 – 14 mld euro, To całkiem dużo. Nie wiemy, jaką część tej sumy skieruje na rynek. Obie strony zauważyły, że koszt niepodejmowania działań może być znaczący. Dla rządu to koszt polityczny, więc problem w roku wyborczym, dla Narodowego Banku Polski to obniżenie wiarygodności, więc konieczność dużych podwyżek stóp procentowych.
Są opinie, że również Rada Polityki Pieniężnej spóźniła się z rozpoczęciem cyklu podwyżek stóp. Czy pan podziela te opinie?
Biorąc pod uwagę poziom inflacji bazowej, 2 proc., którą to stopę głównie śledzi rada, nie było dobrych podstaw do wcześniejszej interwencji na znaczną skalę. Jednak inflacja cen produkcyjnych już wcześniej bardzo wystrzeliła i można było się spodziewać, że wcześniej czy później pojawi się presja inflacyjna, także na rynku dóbr i usług konsumpcyjnych. Na usprawiedliwienie braku wcześniejszych podwyżek stóp procentowych mamy fakt, że Polska odnotowuje ciągle wysokie bezrobocie, w rezultacie płace rosną wolno. Nie ma więc na razie spirali płacowo-cenowej.