Inwestycje ciągle kuleją

Doradca prezesa NBP twierdzi, że gospodarka spowolni w drugiej połowie roku

Publikacja: 08.07.2011 01:35

Inwestycje ciągle kuleją

Foto: Fotorzepa, Rafał Guz rg Rafał Guz

RZ: Dotychczasowe wykonanie tegorocznego budżetu przedstawia się nadspodziewanie dobrze czy to tylko rezultat wysokiej inflacji, wyższego wzrostu gospodarczego i wpłaty z zysku NBP?

Mirosław Gronicki:

Rzeczywiście tak dobrej sytuacji w państwowym budżecie dawno nie było. Część dodatkowych dochodów wynika ze wzrostu podatków pośrednich, część z szybszego wzrostu gospodarczego i wyższej inflacji. Ale pamiętajmy także o tym, że sporo wydatków resort finansów ukrył pod kreską. Dotyczy to wydatków Krajowego Funduszu Drogowego, ale także dotacji do ZUS. Za dwa miesiące zakład nie będzie miał już pieniędzy na wypłaty świadczeń, dostanie pieniądze z Funduszu Rezerwy Demograficznej, a potem będzie zmuszony pożyczać. Te zobowiązania i tak w końcu będzie musiał spłacić budżet. Kolejną niepokojącą rzeczą są problemy z realizacją inwestycji. Jeśli wynikają one z faktu, że rząd przyciął wydatki na ten cel, to odbije się to na kondycji gospodarki w najbliższych miesiącach.

Jak może wyglądać całoroczne wykonanie, czy podziela pan entuzjazm Ministerstwa Finansów, że deficyt będzie niższy niż 30 mld zł?

Nie jestem aż takim optymistą. Obawiam się, że w drugiej połowie roku zacznie wygasać efekt podwyżki VAT, inflacja zacznie spadać, a dynamika wzrostu gospodarczego osłabi się. To oznaczać będzie, że wyższe wpływy podatkowe odnotowane w pierwszym półroczu nie dadzą tak dużego zapasu, na jaki w tej chwili liczy rząd. Co więcej, nie liczyłbym także na przyspieszenie konsumpcji, ponieważ wzrost płac jest umiarkowany, a dynamika zatrudnienia spada. Może się okazać, że jedynymi pieniędzmi ekstra, jakie wpadną w tym roku do budżetu, jest wpłata z zysku NBP. Deficyt może więc być niższy, ale tylko o te 4 mld zł z banku centralnego, których nikt się nie spodziewał.

Czy uda nam się obniżyć deficyt finansów publicznych poniżej 3 proc. w przyszłym roku?

Prawdopodobieństwo jest małe, ale istnieje. W tej chwili określiłbym je jednak jako bliskie zeru. Rząd nie zakłada kolejnych podwyżek podatków, inflacja ma wrócić do celu inflacyjnego, a ekonomiści spodziewają się już w drugim półroczu spowolnienia gospodarczego. To wszystko nie wróży zbyt dobrze. Skoro więc możliwości zebrania dodatkowych dochodów gwałtownie się zmniejszą, a wydatki wzrosną choćby z powodu wyższej indeksacji świadczeń wymuszonej obecną, wysoką inflacją, cięcie deficytu też zostanie ograniczone.

Jaka będzie rola polskiej prezydencji w ratowaniu strefy euro, jakie są najbardziej prawdopodobne scenariusze dla Grecji?

Jeśli ktokolwiek w Polsce myśli, że nasza prezydencja w Unii jest w stanie komukolwiek przynieść zyski, jest w błędzie. Nie jesteśmy w stanie nikogo do niczego przekonać. Nasz kraj ma bardzo małe szanse na przekonanie czy skłonienie do wyreżyserowanych przez nas działań 17 krajów znajdujących się obecnie w strefie euro. Zwłaszcza że Polska pozostaje poza unią walutową. Będziemy oczywiście, jako kraj przewodniczący UE, uczestniczyć w obradach krajów strefy euro, ale bez głosu, który cokolwiek może znaczyć.

Wejście Polski do Unii Europejskiej umożliwiło niekontrolowany zakup używanych aut za granicą. NBP musi teraz skorygować dane i uwzględnić prywatne zakupy Polaków. Jak wpłynie to na rachunki narodowe?

Rachunki narodowe muszą zostać zmienione wszędzie tam, gdzie były one zależne od poziomu importu czy eksportu. Weryfikacji musi także zostać poddany poziom osiągniętych przez Polaków dochodów za granicą i nierezydentów w Polsce. Ponadto Główny Urząd Statystyczny będzie musiał skorygować wielkość konsumpcji gospodarstw domowych – o ile wcześniej zakupy używanych aut nie zostały w nich uwzględnione. Należy się też zastanowić, skąd Polacy mieli pieniądze na samochody ściągane z krajów unijnych. Podejrzewam, że GUS jako źródło dochodów wskaże po prostu szarą strefę.

Ekonomiści sądzą, że może się zmienić także nominalna wartość PKB, czy pan się z tym zgadza? Jeśliby do tego doszło, jaki będzie miało to wpływ np. na wielkość długu w relacji do PKB?

Weryfikacja poziomu nominalnego produktu krajowego brutto stanowi największy problem, jednak trudno mi dziś powiedzieć, jaki będzie scenariusz dalszych korekt. Wszystko zależy od tego, czy GUS uwzględnił wcześniej sprowadzane z zagranicy używane samochody w poziomie konsumpcji gospodarstw domowych, czy nie. Jeśli okaże się, że uwzględnił to wcześniej, wówczas trzeba będzie zmienić także wielkość nominalnego PKB. Spadek PKB o wartość importu aut, czyli ok. 4 mld zł, oznaczałby także korektę zadłużenia w relacji do PKB, ale tylko o ułamek procenta.

CV

Mirosław Gronicki, ekonomista, absolwent Uniwersytetu Gdańskiego. Pracował m.in. dla Banku Światowego, ONZ i UE. Był doradcą rządów Bułgarii, Turkmenistanu i Słowacji. W latach 2000–2004 pełnił funkcję głównego ekonomisty Banku Millennium. Od 21 lipca 2004 do 31 października 2005 sprawował urząd ministra finansów w drugim rządzie Marka Belki. Obecnie jest doradcą ekonomicznym prezesa banku centralnego.

RZ: Dotychczasowe wykonanie tegorocznego budżetu przedstawia się nadspodziewanie dobrze czy to tylko rezultat wysokiej inflacji, wyższego wzrostu gospodarczego i wpłaty z zysku NBP?

Mirosław Gronicki:

Pozostało 97% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację