Otwarte fundusze emerytalne straciły na ostatnich spadkach na giełdzie. Obawy o to, czy mamy do czynienia ze spowolnieniem gospodarczym czy już z recesją, powodują dużą nerwowość na giełdzie, a co za tym idzie – wpływają na wyniki inwestycyjne OFE.
Czy to powinno zaskakiwać? Nie, bo przecież z założenia fundusze inwestują na giełdzie i są uzależnione od koniunktury na niej. Ale giełdowe spadki można przecież wykorzystać w kampanii wyborczej. Do akcji znów wkroczyła Jolanta Fedak, minister pracy. W rozmowie z „Dziennikiem Gazetą Prawną" pyta, czy należy oszczędności Polaków wystawiać na ryzyko na giełdzie. Jej zdaniem lepiej przeznaczyć je na infrastrukturę, czyli... rozwój kraju.
Minister pracy od dawna nie ukrywa, że nie jest wielbicielką systemu emerytalnego w jego obecnym kształcie. Postulaty Fedak bardzo dobrze wpisują się w już trwającą kampanię. Można się spodziewać, że populistyczne hasła jeszcze nieraz się pojawią.
Temat emerytur, czy to obecnie wypłacanych, czy też tych, które dopiero zostaną wypłacone, jest zawsze nośny, bo dotyczy każdego wyborcy. A jak pokazał ostatni sondaż „Rz", 21 proc. Polaków chciałoby zapytać premiera właśnie o emerytury.
Powrotu tematu likwidacji funduszy emerytalnych – jak można odnieść wrażenie z wypowiedzi minister Fedak – można się było spodziewać. Zapowiadali to już kilka miesięcy temu przeciwnicy ostatnich zmian w systemie emerytalnym. Głośno mówił o tym prof. Jerzy Hausner oraz prof. Leszek Balcerowicz. Byli wicepremierzy nie byli zresztą odosobnieni w opiniach. Inni jednak głośno, jakby obawiając się sprawczej mocy swoich słów, o tym nie mówili.