Coraz więcej jest sygnałów, że kryzys finansowy będzie przeistaczać się w kryzys w realnej gospodarce. Najnowszym dowodem na to są prognozy spadku ruchu lotniczego podane przez Międzynarodowe Zrzeszenie Przewoźników Powietrznych (IATA).
Transport i logistyka to papierki lakmusowe gospodarczej koniunktury. Nic dziwnego, bo praktycznie każda firma korzysta z usług tego sektora. Gdy w nim pogarsza się sytuacja, oznacza to nie mniej nie więcej to, że przedsiębiorstwa przewożą mniej towarów, czyli siada globalny handel, mniej pracowników wyrusza w podróże służbowe – bo po co, skoro brakuje pieniędzy na nowe inwestycje czy kontrakty - a przeciętni obywatele – bądź z powodu już braku środków lub na wszelki wypadek – zaciskając pasa, słysząc o kryzysie i ograniczają podróże. Słowem spowolnienie w sferze realnej. Taki scenariusz rysuje nam IATA niestety już na przyszły rok. Potwierdza to zresztą wiele raportów makroekonomicznych, w tym choćby wczorajsza obniżka prognozy wzrostu w USA i strefie euro przez MFW.
Jak w tej globalnej zawierusze poradzi sobie Polska? Kryzys sprzed dwóch lat po upadku Lehman Brothers przeszliśmy praktycznie suchą stopą m.in. dzięki silnemu popytowi konsumpcyjnemu.
Czy tym razem Polacy bombardowani informacjami o poważnych kłopotach Grecji, obniżkach ratingów kolejnych krajów, nawet takich jak USA, czy gwałtownym poszukiwaniu 3 bln dolarów przez Baracka Obamę wytrzymają nerwowo? Czy pójdą do sklepów po nowe pralki, telewizory, samochody, czy kupią zagraniczną wycieczkę. Trzymajmy kciuki, żeby tak się stało, nasza gospodarka wciąż jest w niezłym stanie.