Dzień później Standard & Poor's obniża oceny 15 wielkich globalnych banków. Trwają dyskusje nad obniżką ratingów potęg gospodarczych, takich jak Francja czy Niemcy.
To wszystko nie oznacza jednak, że nastąpiło załamanie kondycji państw czy wielkich instytucji finansowych. Ta drastyczna zmiana postrzegania ryzyka to efekt powrotu do trzeźwego i realistycznego oceniania kondycji nadmiernie zadłużonych państw i ich wierzycieli.
Kryzys 2008 roku został zasypany pustym wydrukowanym pieniądzem. Rządy nie dopuściły do upadku większości bankrutujących banków. Groźniejsze dla gospodarki było to, że nie zmieniono zasad oceny ryzyka. Gdyby nadzory bankowe i agencje ratingowe już wtedy wyciągnęły wnioski z tamtego kryzysu, nie byłoby obecnego.
Chyba najważniejszym błędem było powszechne uznawanie przez agencje ratingowe i nadzory, że każda obligacja państwowa z eurolandu związana jest z podobnym ryzykiem. Tak więc papiery włoskie, a nawet greckie były traktowane dość podobnie jak niemieckie i miały niewiele wyższą od nich rentowność, choć – jak wiadomo – poziom zadłużenia tych krajów, deficyt finansów publicznych i kondycja gospodarcza drastycznie się różnią. Gdyby nie powszechne u finansistów złudzenia, rentowność greckich papierów dawno powinna poszybować w górę i skończyłoby się życie na kredyt.
Oznacza to, że ten kraj powinien zacząć reformy dwa czy nawet pięć lat temu. Góra jego długów byłaby znacznie niższa, czas wychodzenia z kłopotów krótszy i znacznie mniej bolesny dla jego obywateli oraz wierzycieli. Tak się nie stało. Instytucje odpowiedzialne za ocenę ryzyka zaspały, a inwestorzy kupowali ryzykowne papiery, licząc na to, że Europa nie dopuści do upadku bankrutów.