. Niektórzy z nich przypomnieli sobie przy tej okazji o pomyśle powołania europejskiej agencji ratingowej, która miałaby rozbić amerykański oligopol tych instytucji.
Oligopol urojony, bo jedna z trzech czołowych agencji – Fitch – należy do francuskiego holdingu Fimalac. I jak dotąd wcale nie była dla zadłużonych państw eurolandu bardziej łaskawa, niż jej dwaj amerykańscy konkurenci. Jest też chińska agencja Dagong, która ocenia wiarygodność kredytową Paryża na A+, a więc o trzy stopnie niżej, niż S&P. Dlaczego werdykty tej ostatniej nie są powszechnie śledzone przez inwestorów? Głównie dlatego, że choć teoretycznie jest ona niezależna od Pekinu, nikt w to nie wierzy. Gdyby z inicjatywy Brukseli powstała nowa agencja ratingowa, zapewne spotkałby ją taki sam los. Mogłaby nawet wiarygodności Unii – tym razem nie tej wyrażonej symbolami, tylko tej rzeczywistej – zaszkodzić. Gdyby instytucja ta w swoich ocenach różniła się od werdyktów istniejących dziś agencji, trudno byłoby uniknąć wrażenia, że przed złymi wiadomościami Bruksela broni się podmieniając posłańca. A gdyby się nie różniła, to jaki byłby cel jej istnienia?
Histeryczne reakcje unijnych polityków są przejawem swoistej schizofrenii. Krytyka skierowana wobec istniejących już agencji ratingowych, w połączeniu z planami powołania nowej agencji, sugeruje, że werdykty takich instytucji mają poważne znaczenie. A przecież ci sami politycy regularnie przypominają, że agencje nie są żadnymi wyroczniami, że popełniają błędy, że nie dysponują pełnymi danymi. I mają w tym sporo racji. Ot, choćby wczoraj Francja –w dzień po utracie najwyższego ratingu – przeprowadziła udaną aukcję bonów skarbowych. Euro zaś, pomimo trwającego od dwóch lat ratingowego pogromu, wobec koszyka walut partnerów handlowych UE jest wciąż silniejsze, niż średnio w swojej historii. Nie powinno to dziwić: agencje w swoich decyzjach kierują się publicznie dostępnymi danymi ekonomicznymi i zapowiedziami reform, na które już wcześniej zareagowały rynki.
Agencje ratingowe wciąż mają spore znaczenie, choć nie były w stanie poprawnie ocenić ani wiarygodności banku Lehman Brothers, ani Grecji. Ich wpływ jednak wynika tylko i wyłącznie z regulacji finansowych, takich jak wymogi uwzględnia ratingów przez fundusze emerytalne czy banki. A wymogi te są tworzone przez tych samych polityków, którzy dziś na potęgę agencji utyskują.