Zielona wyspa samozadowolenia

Jerzy Hausner. Pieniądze na innowacyjność wydawane są źle i nie dają Polsce długoterminowych bodźców rozwoju. Nie ma innowacji bez ryzyka

Publikacja: 27.02.2012 05:25

Jerzy Hausner

Jerzy Hausner

Foto: Fotorzepa, Sz.Łaszewski Sz. Łaszewski

Czy prognozowany 2,5 proc. wzrost gospodarczy w tym roku Pana satysfakcjonuje?

Tak sobie. . Jeszcze kilka lat temu szacowaliśmy, że naturalnym dla naszej gospodarki jest 5 – 6 proc. wzrost gospodarczy, teraz  3 – 4 proc.; gdzieś nam ubyło jednej trzeciej siły rozwojowej .Polska się rozwija, ale nie wykorzystuje wszystkich swoich możliwości. To jest rozwój ekstensywny. Wykorzystujemy dostępne i pozyskane z UE zasoby, ale ich zasadniczo nie pomnażamy.

Ale mamy zawieszony nad światem i Europą kryzys...

Na tle tych, którzy mają poważniejsze problemy wyglądamy lepiej. „Zielona wyspa" jest symbolem samozadowolenia. Ale to fałszywe uspokojenie. Wierzę w to, że Europa poradzi sobie z problemami. Wtedy będziemy wyglądali gorzej. A jeśli Europa sobie nie poradzi, to możemy nie będziemy wyglądali gorzej, ale na pewno będziemy mieli gorzej.

Właśnie te niezałatwione sprawy: zbytnia biurokracja, brak determinacji rządzących w podejmowaniu trudnych decyzji, słaba współpraca publiczno-prywatna, ociężały system edukacji spowalniają rozwój Polski. W najnowszym raporcie „Kurs na innowacje. Jak wyprowadzić Polskę z rozwojowego dryfu? te zaniechania gospodarczo – społeczne osadzone są w nowym kontekście: innowacyjności. Dlaczego?

Powracamy do tych samych wątków, bo nie są rozwiązywane. Dlaczego nowy kontekst? Świat nie stoi w miejscu. Innowacyjność jest tym co pozwala na bycie konkurencyjnym. A nam brakuje strategicznego myślenia, polityki społeczno- gospodarczej nastawionej na rozwój.  Rządzący od wielu lat nie podejmują najważniejszych wyzwań, ani ryzyka. A gdy poprzestają na małym, doprowadzają do sytuacji, w której znajdujemy się w rozwojowym dryfie. Poznaliśmy co prawda raport „Polska 2030" przygotowany przez zespół ministra Michała Boniego. Tyle tylko, że nie ma  praktycznego przełożenia pomiędzy wizjami, tworzonymi jakby przy rządzie, a agendą jego działań. Tu prezentowana jest nowoczesna perspektywa, a premier, mówi o polityce „ciepłej wody w kranie". Dbanie o to, by w kranach była ciepła woda, nie wyklucza myślenia o tym, co zrobić, by zrealizować owe strategiczne wizje. Bez tego, okaże się, że tej wody też brakuje. Tak jak z ideą kolei szybkich prędkości, którą porzuciliśmy jako wizję zbyt ambitną. Czy z zamianą autostrad na drogi szybkiego ruchu. To łatanina. Bieżące funkcjonowanie nie może spychać na bok tego myślenia strategicznego. Jesteśmy częścią procesu globalizacji, integracji europejskiej. Zrezygnowanie z myślenia strategicznego oznacza zrezygnowanie z podmiotowości.

Odważne działanie to podnoszenie wieku emerytalnego?

To symboliczne pole walki. Premier Tusk chce pokazać swoją siłę. Wiek emerytalny trzeba wydłużyć. Ale jeśli celem jest osiągnięcie efektów makroekonomicznych, to skąd tak długi okres wprowadzania zmian? A jeżeli to dbałości o wysokość przyszłych świadczeń, to  zróbmy to poprawnie. Dyskusja nie ma dla sensu, jeżeli się nie uwzględni kontekstu kulturowego, a ten dla mnie oznacza praktycznie - elastyczny wiek emerytalny. Wydłużenie okresu aktywności zawodowej za absolutnie konieczne, ale to nie jest jedynie ważna a nawet najważniejsza sprawa dzisiaj w Polsce. Najważniejsze są zmiany, które pozwolą nam osiągnąć wyższy poziom innowacji, czyli wyjść z dryfu rozwojowego.

Zbyt dużo myślimy o tym, jak zmniejszyć kryzys, a nie jak się z niego wydobyć?

Minister finansów mówił o polityce, która nie będzie polityką luzowania fiskalnego. Pobudził jednak koniunkturę przez wyraźne zwiększanie wydatków. Zastosował przy tym zręczne triki, przesuwające dług do miejsc, w których nie jest w pełni wliczany do deficytu. Dodatkowo rząd uznał, że w Europie musimy płynąć z prądem, bo niewiele od nas zależy. Zastosował taktykę: wyciągnijmy z UE najwięcej ile się da, po to, by podtrzymać koniunkturę. Podkreślałem, jakie znaczenie ma wykorzystanie unijnych pieniędzy do pobudzenia inwestycji publicznych. Ale zaraz dodawałem, że jeżeli one nie pobudzą inwestycji prywatnych, to z czasem nie będzie nas stać na utrzymanie obiektów publicznych. Jeżeli budujemy drogę to musimy pamiętać, że ona nie ma sensu, jeżeli nie prowadzi od jednego miejsca aktywności gospodarczej prywatnej do innego miejsca takiej aktywności. . Jeśli wójt czy burmistrz decyduje o budowie wodociągu, to musi skalkulować, jak go utrzymać.   Zabrakło nam przezorności, wyobraźni strategicznej.  Rzadko pada pytanie co się stanie, kiedy pieniądze unijne się skończą. Czy jestem w stanie utrzymać poziom rozwoju i dalej go podnosić.

Jedna z pana rekomendacji brzmi byśmy wykorzystywali pieniądze unijne w sposób podażowy, a nie popytowy?

Nie bagatelizuję aspektu koniunkturalnego, ale ważniejszy jest aspekt strukturalny. To czy wydam pieniądze, ale też na co. Mamy wiele organizacji pozarządowych, które działają za pieniądze unijne. Kończą się pieniądze unijne, kończą się te organizacje. Jest jeszcze gorzej: pojawia się patologia, że organizacje zmieniają profil w zależności od tego na jakie cele mogą dostać pieniądze. W istocie rzeczy obsługują się same za pieniądze unijne, a nie rozwiązują problemów społecznych. To jest podobny mechanizm jak w przypadku inwestycji. Podażowe wykorzystywanie unijnego wsparcia to takie, które z czasem generuje dodatkowe dochody na utrzymanie inwestycji. Stwarza warunki by takie dochody powstały.

Jeśli chcę jako władza lokalna by droga miała sens to raz muszę złagodzić biurokrację, albo wprowadzić udogodnienia dla przedsiębiorców. Czy to takie działania?

Te i podobne. Stwarzam warunki rozwoju. Czasami to jest działanie pozytywne, czasami to jest usuwanie barier. A czasami jest to bardziej złożona sytuacja, w której muszę podjąć z tym swoim otoczeniem szerszą grę. Ja zrobię to, o ile wy zrobicie tamto.

Na tym polega to partnerstwo publiczno-prywatne..

Szersze: partnerstwo społeczno-gospodarcze. Ono polega na zdolności wspólnego wyobrażenia sobie różnych możliwości, wyboru wariantów, które są z punktu widzenia pewnej puli długofalowych interesów najkorzystniejsze. I to jest właśnie rola przywódcy. Osoby, która nie tylko przychodzi i oznajmia, ale pociąga za sobą innych. Wyzwala społeczną energię wspólnego działania, dzięki której trudne problemy można rozwiązać i złożone projekty przeprowadzić. Na tym polega przywództwo. Filozofia ciepłej wody w kranie nie wymaga żadnego przywództwa.

W raporcie postawiono tezę, że pieniądze unijne przeznaczane na innowacje były tak wydawane, że psuły rynek i firmy.

Krytycznie, ale rzetelnie pokazaliśmy skrajnie zbiurokratyzowany system, pozornie podporządkowany logice efektywności. W istocie jest to system asekuranctwa urzędniczego. System ciężki, kosztowny i nieskuteczny. Nie chroni przed uznaniowością, kolesiostwem, nadużyciami. Pieniądze pod hasłem innowacyjność są strukturalnie źle pomyślane. Są wydawane na projekty, które nie są innowacyjne, bo preferowane są te, które nie są obarczone ryzykiem. Nie ma innowacji bez ryzyka.

Wstrzymujemy innowacje?

Jedna z naszych głównych tez jest taka, że kraj, który jak Polska, wkracza w gospodarkę rynkową z poziomu gospodarki wyraźnie słabszej, doganiającej, musi na początku głównie importować rozwiązania. Ale ten model innowacyjności wyczerpuje już swoją zdolność. I dlatego tak ważne jest byśmy zaczęli rzeczywiście wspierać projekty innowacyjne firm. Ważniejsze są wdrożenia, niż same patenty. Starajmy się preferować producentów, którzy będą sięgali po myśl naukowo-techniczną w Polsce. Budujmy taki stymulator, trójkąt: władza publiczna - ośrodki badawczo-rozwojowe i krajowe firmy. To jest dużo bardziej złożona gra niż ta, którą my prowadzimy na zasadzie bezpieczeństwa urzędniczego. Wymaga to dużo większego wyrafinowania i prawa do ryzyka.

Czyli zmiany systemu urzędniczego?

Bez przerwy dyskutujemy o tym, jak promować Polskę. I nagle okazuje się, że Polska ma kilkanaście różnych symboli graficznych, które pokazuje w świecie.  Widać, że słuszna idea jest spaprana. Podobnie jak upowszechnianie idei innowacyjności. Lubujemy się w dużych reklamach telewizyjnych, na przykład ostatnio upowszechniających walory Polski wschodniej, albo jakiegoś programu unijnego. A może zamiast nich zorganizujmy konkurs młodzieży licealnej, która by  przygotowała do internetu filmy pokazujące walory regionu, albo prezentujące innowacyjne przedsiębiorstwa. A może studenci przygotowaliby nowoczesne, multimedialne analizy?

Trudno byłoby urzędnikom nad tym zapanować.

- To nie jest prosty kilkunastomilionowy wydatek: reklama telewizyjna. Tyle tylko, że taka reklama to pozór działania, nowa propaganda sukcesu. A jak się robi promocję środków unijnych w Polsce? To jest promocja ministerstwa, urzędników, decydentów. To nie jest promocja idei. Zbuntowanie się red. Baczyńskiego z Polityki jest dla mnie czymś znamiennym. Doceniam przede wszystkim to, że głośno powiedział "hańba nam". Przecież media przez dłuższy czas godziły się na tego rodzaju działania. Przestały oddzielać to co jest komercyjnie kupioną usługą od normalnego dziennikarstwa. Co nie oznacza, że społeczność ekspertów jest bez licznych wad. Wśród ekspertów są ludzie, którzy dla swojej własnej ambicji czy zlecenia są w stanie palnąć dowolne głupstwo. Jesteśmy papierowym mocarstwem opracowań ewaluacyjnych. Tylko to nader rzadko są  rzetelne diagnozy. Polska powinna od dawna mieć stworzony system mieszanych częściowo obywatelskich, częściowo prywatnych krajowych, i częściowo publicznych np. uniwersyteckich, ośrodków, które są centrami suwerennej myśli strategicznej.

Czy prognozowany 2,5 proc. wzrost gospodarczy w tym roku Pana satysfakcjonuje?

Tak sobie. . Jeszcze kilka lat temu szacowaliśmy, że naturalnym dla naszej gospodarki jest 5 – 6 proc. wzrost gospodarczy, teraz  3 – 4 proc.; gdzieś nam ubyło jednej trzeciej siły rozwojowej .Polska się rozwija, ale nie wykorzystuje wszystkich swoich możliwości. To jest rozwój ekstensywny. Wykorzystujemy dostępne i pozyskane z UE zasoby, ale ich zasadniczo nie pomnażamy.

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację