Facebook na giełdzie: na razie Lubię to!

Piątek, 18 maja 2012 roku, przejdzie do historii jako jeden z najważniejszych dni w historii nie tylko branży technologicznej, ale i rynku kapitałowego.

Aktualizacja: 18.05.2012 20:34 Publikacja: 18.05.2012 20:27

Andrzej Krakowiak

Andrzej Krakowiak

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Debiut Facebooka, zgodnie z oczekiwaniami, okazał się sukcesem. Nie mogło być inaczej, skoro oferta społecznościowego giganta wywołała wśród inwestorów - zarówno tych dużych, jak i całkiem drobnych - gorączkę, której nawet najstarsi maklerzy nie byli w stanie zrozumieć.

Może się jednak okazać, że ten nie mający precedensu sukces firmy, okaże się szczytowym punktem jej rozwoju. Więcej, debiut FB może stać się początkiem nowej bańki internetowej, która za parę lat pęknie z hukiem podobnym do tego z przełomu wieków.

Przyczyn jest co najmniej kilka. Po pierwsze, wycena firmy, zdaniem wielu ekspertów absurdalnie wysoka. Jako spółka giełdowa, Facebook będzie pod stałą presją inwestorów na szybką, kwartalną poprawę wyników, aby choć trochę nawiązały do wartości spółki. Presja ta może być na tyle mocna, by wpływać na decyzje zarządu.

Efektem mogą być kolejne spięcia na linii Facebook - użytkownicy portalu, którzy owszem, chcą za jego pośrednictwem rozmawiać z przyjaciółmi czy dzielić się zdjęciami z wakacji, ale już niekoniecznie oglądać przygotowane specjalnie dla nich reklamy.

Być może jest to jedną z przyczyn, dla których liczba aktywnych użytkowników portalu, czyli jego największy atut, rośnie coraz wolniej. Podobnie jest zresztą z wpływami z reklam, które stanowią ok. 85 proc. przychodów FB. I chociaż zarząd, z Markiem Zuckerbergiem na czele, zaklina się, że ma pomysły, jak w większym stopniu uniezależnić się od reklamodawców, szczegółów nie ujawnia. Dlatego jeśli duże koncerny stwierdzą, że reklama na portalu nie przekłada się na większą sprzedaż i wycofa pieniądze, może to zachwiać wynikami giganta.

Szlak tuż przed debiutem przetarł General Motors, jeden z największych reklamodawców w USA, którego obecność na Facebooku będzie teraz ograniczać się do darmowych profili.

Szaleństwo związane z debiutem FB sprawi zapewne, że po pieniądze do inwestorów będą zgłaszać się kolejne start-upy i młode firmy technologiczne. Im więcej ich będzie, tym większe prawdopodobieństwo, że bańka pęknie.

Ale jednocześnie szansa, że w tym tłumie pojawi się dla Facebooka nowy, realny konkurent, nad którego stworzeniem pracuje nocami jakiś student Harvardu. A wtedy - choć dziś brzmi to jak science fiction - magia FB może wyparować, a dzisiejsi wyznawcy polubią kogo innego.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację