Zrobiłam mały przegląd rosyjskiej prasy drukowanej i elektronicznej. Sądząc po pierwszych stronach dzisiejszego Kommersnata, Wiedomosti czy RBK-daily - największych gazet ekonomicznych Rosji, to takiej imprezy jak Euro 2012, nie ma. I trudno tu mówić, że koszula bliższa ciału, bo przecież Rosjanie też u nas grają.
Kommersant czołówkę zrobił z marszu opozycji. Zauważa też bojkot Unii przez Turcję, z powodu objęcia przewodnictwa przez Cypr oraz policyjną operację antykorupcyjną czy organizowany przez nowego prezesa Rosneft nieformalny „klub naftowy". Na stronie internetowej gazety jest zakładka, na której czytelnicy mogą „śledzić przebieg mistrzostw"; są tam na razie rozpisane grupy i miejsca meczów.
W Wiedmostiach czołówką jest kupno przez Sbierbank tureckiego banku za 3,6 mld dol., jest tekst o rosyjskiej prywatyzacji i problemach rynku wina i o tym, że miliarder Michaił Prochorow zaskarżył wyborcze zwycięstwo Putina do sądu (rychło w czas).
O ruszającym Euro stanowi komentarz redakcyjny pt. "Cena Mistrzostw". W pierwszym zdaniu dowiadujemy się, że „obu gospodarzom impreza nie przyniesie bezpośrednich korzyści". Dalej gazeta podaje, że na dniach „Saxo Bank opublikuje analizę, w której sceptycznie ocenia możliwość zarobku na wielkich turniejach. Wg banku RPA w 2010 r wydała 32 mld euro na przygotowania do mistrzostw świata w futbolu; dochody wyniosły wg. różnych ocen 7,6-21,3 mld euro. Austria - współgospodarz Euro 2008 wydała 900 mln euro a dochody wyniosły 640 mln euro".
Gazeta zauważa, że „rządy i ich doradcy podkreślają zwykle, że korzyści są długofalowe - nowa infrastruktura i poprawa wizerunku doprowadzi do strumienia zagranicznych inwestycji i da impuls do rozwoju kraju czy regionów. Ale dokładnych ocen tego typu efektów brak. Powiedzmy, że olimpiada w Atenach w 2004 r dała Grecji zupełnie nie ten impuls, na który liczył rząd. A olimpiada 1992 r w Barcelonie, tylko dlatego przyśpieszyła rozwój miasta, że ten proces był wcześniej zaplanowany i już szedł".