Czy możliwy jest biznes bez ryzyka?

Firma eService, rozliczająca transakcje finansowe kartami płatniczymi, wypowiedziała umowy 140 biurom turystycznym. Tłumaczy, że branża turystyczna stała się zbyt ryzykowna, by z nią współpracować.

Publikacja: 05.08.2012 20:11

Aleksandra Fandrejewska

Aleksandra Fandrejewska

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Szef eService daje do zrozumienia, że to wina organizacji wydających karty płatnicze - Visa oraz MasterCard. Przewidują one istnienie usługi o nazwie charge back, która polega na tym, że klient, który kupił produkt lub usługę za pośrednictwem karty, a nie zrealizował swojej usługi lub nie dostał produktu, ma prawo zwrócić się za pośrednictwem swojego banku do agenta rozliczeniowego o zwrot pieniędzy.

I takiej sytuacji obawia się właśnie eService. W niektórych przypadkach agent rozliczeniowy musiałby bowiem zwrócić pieniądze z własnych środków, a dopiero potem starać się je odzyskać od firmy, która praktycznie nie ma już żadnych aktywów. I jak tłumaczy w mediach prezes - dla firmy to „ogromne ryzyko finansowe".

Nie dodaje już co prawda, że procedura odzyskiwania jest długa i trudno z niej skorzystać, ale co tam. Co więcej, kilka dni temu jeden z wiceszefów Związku Banków Polskich stwierdził, że nikt nie powinien być zdziwiony, iż agenci rozliczeniowi obawiają się ryzyka związanego z bankructwami biur podróży.

No więc ja jestem zdziwiona i to podwójnie (także jego wypowiedzią). I mam nadzieję, że nie jestem osamotniona. Rozumiem, że dla części firm znacznie lepiej byłoby, gdyby ryzyko w biznesie w ogóle nie istniało. Albo gdyby zawsze obciążało klienta.

Wyobraźmy sobie sytuację, że problemy w branży budowlanej są bardziej bolesne dla firm budujących mieszkania niż autostrady. Wprowadzimy wówczas „zwyczaj" ( przecież nie obowiązek) płacenia za mieszkania gotówką.

Albo: że zaczną upadać mleczarnie - wówczas za chleb i mięso będziemy mogli płacić kartą, ale już za mleko, śmietanę i twaróg - nie. I odwrotnie, jeśli zmora dotknie chlewnie i masarnie...

Nie rozumiem tłumaczenia ani agenta rozliczeniowego, ani tym bardziej przedstawiciela ZBP. Jeśli bowiem agent rozliczeniowy działa na rzecz dostawcy usług - jak tłumaczy ZBP - w tym wypadku tour-operatora, to powinien oceniać kondycję poszczególnych firm z branży, która ma problemy i stosować restrykcje wybiórczo, a nie dla wszystkich firm równocześnie, tak by nie wszystkich pchać w dół.

Nie powinno być też tak, że firmy zgadzają się na rozwiązania dla nich kosztowne, gdy szansa ich realizacji jest niewielka, i natychmiast się z nich wycofują, gdy stają się realne. Bo czy tylko wtedy biznes jest biznes?

Szef eService daje do zrozumienia, że to wina organizacji wydających karty płatnicze - Visa oraz MasterCard. Przewidują one istnienie usługi o nazwie charge back, która polega na tym, że klient, który kupił produkt lub usługę za pośrednictwem karty, a nie zrealizował swojej usługi lub nie dostał produktu, ma prawo zwrócić się za pośrednictwem swojego banku do agenta rozliczeniowego o zwrot pieniędzy.

I takiej sytuacji obawia się właśnie eService. W niektórych przypadkach agent rozliczeniowy musiałby bowiem zwrócić pieniądze z własnych środków, a dopiero potem starać się je odzyskać od firmy, która praktycznie nie ma już żadnych aktywów. I jak tłumaczy w mediach prezes - dla firmy to „ogromne ryzyko finansowe".

Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Pytam kandydatów na prezydenta: które ustawy podpiszecie? Czas na konkrety
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne