Seria upadłości w branży budowlanej, z jaką mamy ostatnio do czynienia, to dopiero początek. Nie dlatego, że jeszcze wszystkiego nie wiemy, ale przede wszystkim dlatego, że w perspektywie najbliższych kwartałów znacznie zmniejszy się popyt na świadczenia oferowane dzisiaj przez całkiem pokaźną liczbę firm budowlanych. Szczyt inwestycji unijnych przypadł dokładnie na drugi kwartał tego roku. Teraz z każdym kwartałem będzie ich coraz mniej. W 2014 roku popyt na oferowane usługi przez branżę budowlaną będzie o połowę mniejszy niż obecnie.
Trzeba przyspieszyć inwestycje w energetyce w połączeniu z prywatyzacją sektora
To oczywiście niejedyny powód problemów. Praprzyczyna leży w głębokim przekonaniu zarówno sektora prywatnego, jak i publicznego, że nie ma nic bardziej pewnego niż kontrakty rządowe i to na tak podstawową dziedzinę, jaką jest w Polsce infrastruktura drogowa. Przedsiębiorcy byli przekonani, że przy tak ważnych inwestycjach „jakoś to będzie". Rząd miał podobne podejście, a sektor bankowy, który udzielił tym firmom finansowania, był wręcz przekonany, że będzie bardzo dobrze. Stąd też zaskoczenie. Każdej ze stron. Banków, bo zupełnie się tego nie spodziewały, i będą musiały teraz tworzyć niezłe rezerwy na powstałe złe kredyty. Kredyt udzielony branży budowlanej i deweloperskiej razem to 30 miliardów złotych. Nie znamy jednak szacunków, jaka była skala finansowania branż powiązanych i zależnych. No i firm, szczególnie tych, które podjęły ryzyko wygrania przetargu oferując najniższą cenę, właśnie według zasady, że jakoś to będzie. Czy też tych, które rozłożyły się na zarządzaniu płynnością, nie wspominając już o przekonaniu niektórych o swej potędze, co skończyło się na dość drogich i niepotrzebnych zakupach. Po stronie rządu nie dochowano należytej staranności przy ocenie wiarygodności wykonawczej tych firm. Nie chodzi o kwestie finansowe, choć tu było przecież dużo lewara, ale o zdolność wykonawczą, skomplikowanego bądź co bądź zadania.
W poprzedniej fazie kryzysu, kiedy skończył się boom na rynku mieszkaniowym, część firm znalazła nowy popyt właśnie w budowie infrastruktury. Teraz za bardzo nowego popytu nie widać, szczególnie, że mocno przykręca się też śrubę samorządom. Ale jest wyjątek, czyli... olbrzymie potrzeby inwestycyjne w polskiej energetyce. PWC szacuje, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat trzeba będzie zainwestować w ten sektor około 170 miliardów złotych. Jest to kwota porównywalna z tą zainwestowaną w ciągu ostatnich pięciu lat w polską infrastrukturę. Dobrze byłoby ten proces przyspieszyć, również przyspieszając prywatyzację tego sektora, publicznych pieniędzy bowiem tyle nie będzie.