Odstawiłem sportowy narkotyk

Dochodzę do siebie. Klub był dla mnie jak narkotyk. Cieszę się, że mam to już za sobą - mówi Józef Wojciechowski, właściciel i szef rady nadzorczej J.W. Construction

Publikacja: 22.08.2012 04:00

Józef Wojciechowski, właściciel i szef rady nadzorczej J.W. Construction.

Józef Wojciechowski, właściciel i szef rady nadzorczej J.W. Construction.

Foto: Fotorzepa, Andrzej Cynka AC Andrzej Cynka

Rz: Podobno wydał pan kilkadziesiąt milionów złotych na piłkarską przygodę z Polonią Warszawa. Nie był to ani sportowy, ani tym bardziej biznesowy sukces...

Dochodzę do siebie po tej przygodzie. Klub był dla mnie jak narkotyk. Cieszę się, że mam to już za sobą. Polski sport szeroko, również poza piłką nożną, przeżywa trudne chwile. W zasadzie każdy związek sportowy ma problemy.

Jak to jest, że w USA nie ma ministerstwa sportu, a mimo to sport jest na najwyższym poziomie? U nas jest ministerstwo, a sukcesów sportowych brak.

Gdzie szuka pan przyczyn takiej sytuacji?

Brakuje systemu i strategii sportu masowego. Należałoby się zastanowić, co zrobić, żeby 40-milionowy naród mógł się cieszyć z wygranych naszych sportowców.

Kończąc zaangażowanie w piłkę nożną, można się spodziewać, że więcej czasu poświęci pan nadzorowaniu J.W. Construction?

Oczywiście. Z pewnością przełoży się to pozytywnie na firmę. Do tej pory dzieliłem mój czas w połowie na sport i w połowie na J.W. Construction. Teraz koncentruję się wyłącznie na rozwoju firmy. Wchodzimy w nowe segmenty, w których poprzednio nie byliśmy obecni. Staramy się równolegle nie zaniedbywać części mieszkaniowej, a to wszystko wymaga dużo mojego czasu. Moi współpracownicy muszą się dostosować do przyspieszonego trybu pracy. Mam świetnych ludzi, natychmiast „łapią" nowe koncepcje, idee, wspierają mnie w rozsądnym wdrażaniu nowych pomysłów w życie.

Czy ze sportu na biznes coś pan przeniesie?

Raczej nie. W sporcie trzeba umieć przegrywać. W biznesie lepiej się do tego nie przyzwyczajać.

Wspomniał pan o nowych projektach. Co ma pan na myśli?

Podczas pierwszego kryzysu na początku 2008 roku zmodyfikowaliśmy strategię funkcjonowania. Już wtedy zdecydowaliśmy, że opieranie się tylko na jednej nodze jest na trudne czasy mało komfortowe. Postanowiliśmy krok po kroku wchodzić w segment komercyjny, tak żeby docelowo, za kilka lat, co najmniej połowa przychodów pochodziła z innych projektów niż deweloperka mieszkaniowa. Dziś realizujemy już kilka takich obiektów: Jerozolimskie Point w Warszawie, największy w Szczecinie biurowiec Hanzę Tower oraz Galerię Jagiellońską w Białymstoku, która zrewitalizuje istotną część centrum tego miasta. Ponadto na początku września w Krynicy-Zdroju otwieramy kompleks Czarny Potok, czterogwiazdkowy hotel z pięciogwiazdkowym spa. Hotel ma już pełne obłożenie na Forum Ekonomiczne.

A mieszkania?

Wizytówkami części mieszkaniowej obok projektu JEMS Architekci na Górczewskiej są np. apartamenty Oxygen przy ulicy Wroniej w Warszawie czy osiedle domów jednorodzinnych Villa Campina w Ożarowie Mazowieckim z dedykowanymi mieszkańcom usługami concierge. Jeszcze w dalszym ciągu to najbardziej istotny element naszej działalności. Mamy spory bank ziemi. Ostatnio kupiliśmy za przeszło 150 mln zł piękną działkę na warszawskiej Woli, dzielnicy z ogromnymi perspektywami rozwoju. To w zasadzie chyba największa transakcja tego typu w Polsce w bieżącym roku. Powoli zaczynamy pracować nad zagospodarowaniem i przygotowaniem do uruchomienia tego projektu. Kiedy dokładnie to nastąpi, będzie wynikać z rozwoju sytuacji rynkowej.

Co pan sądzi na temat obecnej kondycji rynku mieszkaniowego?

Sytuacja jest dosyć trudna. Choć u nas celowo nie uruchamialiśmy nowych projektów mieszkaniowych, które by się łatwo sprzedały. Musimy najpierw sprzedać te mieszkania, których nadwyżka powstała po boomie z ostatnich lat. Zostało nam ich jeszcze kilkaset, ale dzięki promocjom udaje nam się co miesiąc zmniejszać tę liczbę. Wracając do pytania, kryzysy mają to do siebie, że mijają. Zawsze po burzy przychodzi słońce. Ja sam przeżyłem już kilka kryzysów, w tym jeden, chyba najpoważniejszy, pod koniec lat 70. i na początku 80. w USA.

Jak głęboki jest obecny kryzys? Wielu analityków twierdzi, że sytuacja jest dramatyczna.

Rzeczywiście mamy na rynku wielu tzw. mędrców, którzy oczekują dalszego spowolnienia w gospodarce. Podawanie ciągle takich pesymistycznych opinii może spowodować, że nabywcy wszelkich dóbr dwa razy się zastanowią, zanim coś kupią. A rynek nabywcy w Polsce jest ogromny. Daleko nam przecież do sytuacji, że mamy po dwa mieszkania, trzy samochody itp. Kryzys ma też dobrą stronę. Ludzie teraz oszczędzają i odkładają pieniądze. Kiedyś będą chcieli je wydać. Jeśli pojawi się choć trochę optymizmu, rynek sprzedaży ruszy natychmiast.

Myśli pan, że ceny mieszkań zaczną rosnąć? Według prognoz może to się zdarzyć za dwa lata.

Obecna sytuacja na rynku mieszkaniowym jest w dużym stopniu wynikiem podwyższenia rygorów kredytowych przez banki, co obniżyło zdolność nabywczą potencjalnych klientów. Zobaczymy, jaka będzie dalsza polityka banków, to w dużym stopniu zdecyduje o przyszłości sektora mieszkaniowego. To, co jeszcze warto podkreślić, to, że Polska dostała rykoszetem poprzez sytuację na południowych rynkach Europy. Podczas gdy u nas budowało się ok. 100 tys. mieszkań rocznie w czasie hossy, w Hiszpanii np. przeszło 600 tys. To się musiało załamać, a Hiszpanie muszą zjeść tę żabę.

Kryzys stwarza też okazje do zakupów. Mamy wiele przecenionych firm budowlanych na giełdzie, które wydają się tanie. Chciałby pan coś kupić?

Być może. Miałem nawet niedawno spotkanie z jednym z prezesów dużej budowlanej firmy. Ale nie jestem do końca przekonany, czy warto kupować coś, gdzie można odkryć przysłowiowe trupy w szafie. Czy jednak rozwijać swoje projekty. Na pewno cash is king. Mamy pieniądze i czekamy na rozwój wydarzeń.

Rz: Podobno wydał pan kilkadziesiąt milionów złotych na piłkarską przygodę z Polonią Warszawa. Nie był to ani sportowy, ani tym bardziej biznesowy sukces...

Dochodzę do siebie po tej przygodzie. Klub był dla mnie jak narkotyk. Cieszę się, że mam to już za sobą. Polski sport szeroko, również poza piłką nożną, przeżywa trudne chwile. W zasadzie każdy związek sportowy ma problemy.

Pozostało jeszcze 93% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Maciej Miłosz: Z pustego i generał nie naleje
Opinie Ekonomiczne
Polscy emeryci wracają do pracy
Opinie Ekonomiczne
Żeby się chciało pracować, tak jak się nie chce
Opinie Ekonomiczne
Paweł Rożyński: Jak przekuć polskie innowacje na pieniądze
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Opinie Ekonomiczne
Dlaczego warto pomagać innym, czyli czego zabrakło w exposé ministra Sikorskiego
Materiał Partnera
Polska ma ogromny potencjał jeśli chodzi o samochody elektryczne