Co widać, a czego nie widać

Instytucje finansowe za oszustwa należy karać, to oczywiste. Kuriozalny jest jednak pogląd, że przynosi to korzyści ekonomiczne, wykraczające poza satysfakcję poszkodowanych

Publikacja: 29.08.2012 13:47

Co widać, a czego nie widać

Foto: Fotorzepa, Ryszard Waniek Rys Ryszard Waniek

Nie zmyślam, naprawdę są tacy, którzy tak uważają. Na przykład eksperci brytyjskiego Narodowego Instytutu Badań Ekonomicznych i Społecznych (NIESR). Niedawno na łamach „Financial Timesa" dowodzili, że zbawienne skutki dla tamtejszej gospodarki mają odszkodowania, które wypłacić muszą banki ukarane za nieuczciwą sprzedaż ubezpieczeń kredytów.

Mniejsza o szczegóły skandalu. Dość powiedzieć, że pięciu największych brytyjskich kredytodawców do końca maja wypłaciło klientom 4,8 mld funtów rekompensat, a drugie tyle na ten cel odłożyło. Otóż zdaniem ekspertów NIESR, ma to na gospodarkę takim sam wpływ, jak ulgi podatkowe. Konsumenci dostają niespodziewany zastrzyk gotówki, więc zwiększają wydatki i podgrzewają w ten sposób koniunkturę.

Na pierwszy rzut oka to wyjaśnienie nosi znamiona sensu. W rzeczywistości kryje się w nim błąd, który Frederic Bastiat obnażył ponad półtora wieku temu w eseju „Co widać, a czego nie widać". Dziś nadal jest on niestety w myśleniu o gospodarce powszechny.

Francuski ekonomista tłumaczył w barwnych anegdotach, że rozmaite wydarzenia ekonomiczne mają konsekwencje daleko wykraczające poza te bezpośrednie, widoczne od pierwszej chwili. Szczególny rozgłos zyskała jego historyjka o chuliganie, który stłukł szybę w piekarni. Jeden z przechodniów pociesza piekarza, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. W końcu dzięki temu zarobi szklarz, który przecież część dochodów przeznaczy na pieczywo.

Pocieszyciel zapomniał jednak o tym, że gdyby piekarz nie musiał zapłacić za wymianę szyby, miałby gotówkę, którą przeznaczyłby na inny cel, na przykład na nowe buty. W tym wypadku zarobek szklarza jest więc stratą szewca.

Podobnie banki, gdyby nie musiały wypłacić odszkodowań (nawet uzasadnionych) klientom, znalazłyby ujście dla gotówki. Udzieliłyby nowych kredytów lub w inny sposób zainwestowały. W ostateczności pieniądze trafiłyby do ich pracowników lub akcjonariuszy, którzy też zrobiliby z nich użytek. Eksperci NIESR najwyraźniej uważają bankowców za wampiry żywiące się ludzką krwią, a pieniądze odkładające pod materac.

Oczywiście, sprawę można niuansować. Wiadomo na przykład, że ludzie mają różną tzw. krańcową skłonność do konsumpcji, czyli wydają inną część dodatkowych wpływów do swojego budżetu. Być może klienci banków wydają więcej, niż bankowcy. Tyle, że gospodarki nie napędzają wyłącznie wydatki konsumpcyjne, ale też inwestycyjne. A inwestycje biorą się z oszczędności. Skłonność do oszczędności to zaś odwrotność skłonności do konsumpcji.

Poza tym, jeśli wypłacane przez banki odszkodowania są uzasadnione, to znaczy, że wcześniej klienci zostali przez te same banki okradzeni. Jeśli dziś dzięki dodatkowym pieniądzom wydadzą więcej, to dlatego, że kiedyś wydali mniej. Tak, to dzielenie włosa na czworo. Ale bez tego myśl, że karanie banków przynosi gospodarcze profity, to nic więcej, jak wyraz skrajnej do nich niechęci, jaka zapanowała po kryzysie finansowym.

Nie zmyślam, naprawdę są tacy, którzy tak uważają. Na przykład eksperci brytyjskiego Narodowego Instytutu Badań Ekonomicznych i Społecznych (NIESR). Niedawno na łamach „Financial Timesa" dowodzili, że zbawienne skutki dla tamtejszej gospodarki mają odszkodowania, które wypłacić muszą banki ukarane za nieuczciwą sprzedaż ubezpieczeń kredytów.

Mniejsza o szczegóły skandalu. Dość powiedzieć, że pięciu największych brytyjskich kredytodawców do końca maja wypłaciło klientom 4,8 mld funtów rekompensat, a drugie tyle na ten cel odłożyło. Otóż zdaniem ekspertów NIESR, ma to na gospodarkę takim sam wpływ, jak ulgi podatkowe. Konsumenci dostają niespodziewany zastrzyk gotówki, więc zwiększają wydatki i podgrzewają w ten sposób koniunkturę.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Strategia T-Mobile Polska zakładająca budowę sieci o najlepszej jakości przynosi efekty
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację