Wielką karierę robi nowe określenie: fiscal clif, czyli urwisko fiskalne. Oznacza ono załamanie gospodarki z powodu zbyt dużego i zbyt gwałtownego zmniejszenia deficytu budżetowego. Na upartego o spadku z owego klifu można mówić w przypadku Hiszpanii i Grecji. Grozi to także Stanom Zjednoczonym, które być może będą musiały w przyszłym roku budżetowym obniżyć deficyt z obecnych 10 do – o zgrozo – 5 proc. PKB. Urwisko staje się powoli nowym paradygmatem ekonomii, skoro nawet szefowa MFW Christine Lagarde twierdzi, że „obsesyjne cięcia mogą napędzać recesję", i nawołuje Europę, aby „złagodziła swą drakońską receptę na kryzys".
Brzmi to ładnie, ale poszukiwanie bezpiecznej drogi z owego urwiska napotyka dwie trudności. Nikt nie zaprzeczy, że nie można w nieskończoność utrzymywać wysokiego deficytu, ponieważ skumuluje się w niemożliwy do obsługi dług. Patrząc na sprawę w krótkim okresie, problem polega na tym, że sporo krajów już popadło w ową pułapkę zadłużenia i nie może utrzymać wysokich deficytów, gdyż nikt nie chce pożyczyć im pieniędzy, zwłaszcza tanio.
Dobre rady antyklifowców rozumieć należy zatem jako zalecenie, aby zadłużenia nie powiększać i równocześnie nie redukować wydatków. A jest to możliwe tylko w jeden sposób: poprzez emisję pustego pieniądza najlepiej robioną w eleganckiej formie quantitative easing lub metodą interwencyjnego skupu śmieciowych obligacji.
Polska włączyła się w ten nowy nurt. Nie spadamy z urwiska, bo deficyt budżetu państwa kwotowo się nie zmienia, a deficyt pozostałych składników sektora finansów publicznych redukowany jest głównie w sposób księgowy (samorządy nie powiększają zadłużenia, za to pożyczają pieniądze firmy komunalne, rosną niedobory Krajowego Funduszu Drogowego). Ale to nie wszystko. My dodatkowo wymyśliliśmy sposób, aby mieć zjedzone ciasteczko, tworząc „Inwestycje polskie".
Może to dobrze, skoro taki jest paradygmat. Pytanie tylko, czy to wystarczy, aby odnieść sukces. Bo moim zdaniem problemem Polski nie jest urwisko fiskalne, ale urwisko wiary. W ostatnim roku gwałtownie, w sposób niemający precedensu pogorszyły się oceny sytuacji gospodarczej, wzrosła obawa o przyszłość, a zaufanie do rządu spadło do historycznego minimum.