Większość dyskusji koncentruje sie teraz na mechanizmie nadzoru, podczas gdy prace nad funduszem naprawczym sa ciagle w powijakach. Z pewnością silny centralny nadzorca jest bardzo ważny dla przezwyciężenia kryzysu w strefie euro. 12 września Komisja Europejska opublikowała propozycje jednolitego mechanizmu nadzorczego, który dałby znaczące uprawnienia nadzorcze Europejskiemu Bankowi Centralnemu. Szczyt październikowy zgodził się co do zasady na tę propozycję i teraz dyskusja dotyczy jej ulepszenia. Warto jednak zauważyć, że propozycja KE ma istotne wady. Bierze sie to z faktu, że za jej podstawę prawną wybrano artykuł 127(6) Traktatu UE, który przewiduje, że ostateczne decyzje nadzorcze podejmuje Rada Prezesów EBC.
Po pierwsze, ogranicza to kontrolę parlamentarną, bo prezesi banków centralnych są niezależni. Decyzje nadzorcze maja ogromne reperkusje dla podatników, akcjonariuszy i pracowników banków. Dlatego podstawowe znaczenie ma kontrola nad tymi decyzjami ze strony Parlamentu Europejskiego i parlamentów narodowych. Obecna kompromisowa propozycja pozwala na pewną kontrolę parlamentarną nad radą nadzoru bankowego, która będzie ustytuowana pod Radą prezesów EBC. Ale decyzje ostateczne będą jednak podejmowane przez Radę prezesów. Skoro jest ona niezależna w decyzjach dotyczących polityki monetarnej, to trudno tych samych ludzi poddawać kontroli w zakresie decyzji nadzorczych. W konsekwencji w proponowanym usytuowaniu prawnym pełna kontrola parlamentarna nad decyzjami dotyczącymi nadzoru bankowego jest niemozliwa.
Po drugie, przekazanie Radzie Prezesów prawa ostatniego słowa oznacza, że łatwiej przegłosować kraje spoza strefy euro. Faktycznie większość zawierająca kraje spoza euro w Radzie Narzoru może stać się mniejszością, gdy przychodzi do podjęcia ostatecznej decyzji w Radzie Prezesów, gdzie są tylko przedstawiciele eurostrefy. Przez co jednolity mechanizm nadzorczy jest mniej atrakcyjny dla krajów spoza euro. Co prawda Wielka Brytania już oznajmiła, że nie jest zainteresowana przystąpieniem, ale dla wielu krajów Europy Środkowo-wschodniej jest to poważnym problemem. Sektory bankowe krajów takich jak Polska, czy Węgry są wysoce zintegrowane ze strefa euro i znajdą się w niekorzystnym położeniu w porównaniu z bankami w strefie euro. Kwestia relacji między krajem pochodzenia i krajem goszczącym jest źródłem poważnego niepokoju. Jednolity mechanizm nadzorczy bez udziału tych krajów może podważyć integrację z tą częścią Europy - a przecież bez wątpienia jest to jedno z największych osiągnięć UE.
Trzeci często podnoszony zarzut dotyczy podważenia niezależności polityki pieniężnej poprzez decyzje nadzorcze. Niepkój bierze się stąd, ze problemy banków mogą skierować polityke pieniężną na gołębie tory po to, żeby uniknąć twardych decyzji nadzorczych. Wydaje się to trochę przesadzone. W gruncie rzeczy autorzy decyzji w dziedzinie polityki pienięznej są już teraz w pełni świadomi kłopotów banków. I słusznie lub nie biorą je pod uwagę. Niemniej jednaj kombinacja dwóch polityk w jednej instytucjio nie jest optymalna i jest potencjalnym źródłem konfliktu interesów.
Czwarty punkt krytyki mówi o tym, że wybrana podstawa traktatowa nie obejmuej sektora ubezpieczeniowego. Problemy dotyczące na przykład AIG pokazują, że nie tylko banki, ale także działalność ubezpieczeniowa o charakterze ponadgranicznym wymaga silniejszego nadzoru. Tak czy inaczej rozróżnienie między bankami a ubezpieczycielami jest raczej sztuczne.