Unia zawsze rządzona była przez tandem Niemcy-Francja. Oczekiwania, że to Polsce stworzy się szczególne inkubacyjne warunki, a wszystkie gospodarki i społeczeństwa podporządkują się budowaniu w naszym kraju ogólnej szczęśliwości i sukcesu jest instrumentalnym traktowaniem integracji, spłycającym jej ideę. Chcemy sukcesu to go wypracujmy.
Nie zgodzę się też z Ryszardem Bugajem, że w każdym działaniu Unii należy dostrzegać czyjś interes i złe intencje. Jednolity rynek stawia tyle samo praw co obowiązków. Udzielanie przykładowo pomocy publicznej zostało wyraźnie ograniczone, ale z punku widzenia rynku jest to zdrowsze. Jak również jako podatnik dostrzegam dobre strony takiego rozwiązania, które ograniczają często nieskuteczne i dyskrecjonalne działania władzy. Twierdzenie przy tym, że staje się to instrumentem przeciw Polsce jest błędne. Wiele krajów w UE ponosi konsekwencje braku umiejętności stosowania zasad pomocy publicznej. To nie decyzja komisarz unijnej zlikwidowała nasze stocznie. To błędne i niekompetentne decyzje ministrów skarbu, finansów i gospodarki, przy patologicznej postawie związków zawodowych i populizmie polityków doprowadziły do złamania przez Polskę prawa wspólnotowego. Konsekwencją tego było zamknięcie zakładów.
Nie zgodzę się z Ryszardem Bugajem, że namawianie Polaków do wejścia do strefy euro jest sprzeczne z naszą narodową racją stanu. Uważam zresztą, że w momencie gdy brak jest argumentów merytorycznych specjalizujemy się w Polsce zasłanianiem pojęciami z katalogu racja stanu, misja publiczna, czy też suwerenność i patriotyzm. To demagogia.
Jeśli faktycznym celem, jak postuluje Ryszard Bugaj, jest zapewnienie bezpieczeństwa i suwerenności - to wstąpmy do strefy euro. Twierdzę, że w przypadku zagrożenia militarnego kraj nie będący członkiem strefy euro będzie zostawiony na pastwę losu. Jaki będzie interes Unii, aby wspomóc Polskę? Zagrożenie i ryzyka konfliktów zbrojnych w Europie i świecie narastają. Członek strefy euro, będzie broniony przez pozostałych członków z uwagi na potencjalne straty ekonomiczne w ich gospodarkach. Unia nie ma wymiaru militarnego, zaś NATO podejmuje działania ograniczone i spóźnione. Silne powiązanie interesów gospodarczych oparte na wspólnej walucie zmobilizuje kraje do wsparcia wzajemnego, tak dziś się dzieje w wymiarze finansowym, a stanie się również w wymiarze militarnym. Posiadając złotówkę, w świecie opartym o interesy gospodarcze, walczymy sami. Na takim konflikcie po prostu można dobrze zarobić. Na wojnie w strefie euro wszyscy tracą.
Na pytanie: kiedy wchodzić? Odpowiem. Teraz. Oczywiście wszystkie argumenty teoretycznie są przeciw. Kryzys w UE, duże wymagania co do usztywnienia kursu i wymuszenie tym samym utwardzenia polityki makroekonomicznej, co utrudni stosowanie narzędzi pro wzrostowych. Jednak za 3 lata w UE będzie już wyraźnie lepiej, a nie ma lepszego momentu na wejście niż czas wzrostu gospodarczego w strefie, zaś okres recesji ułatwi dostosowanie. Przykład Słowacji, czy Estonii wskazuje, że posiadając euro, będąc znacznie mniejszą gospodarką niż Polska, można skutecznie prowadzić politykę gospodarczą i nawet w tak trudnych warunkach kryzysu finansowego powoli wychodzić z niego obronną ręką. Chociaż faktem jest, że utrzymujące się wysoki poziom bezrobocia oraz nadmierna inflacja dokuczają tak samo jak nam. Nie traćmy czasu. Zapowiedź wejścia do strefy i ustalenia daty wyraźnie wzmocni naszą gospodarkę i da nowy napęd rozwojowy. Ułatwi też negocjacje o fundusze w kolejnej perspektywie, bo staniemy się realnym partnerem dla członków strefy, czyli decydentów przy stole. Te dwa argumenty bezpieczeństwa narodowego i zmiany w pozycji negocjacyjnej o środki rozwojowe z funduszy europejskich są według mnie decydujące.