Wybrałem sposób tradycyjny, bo przy tej okazji w „mojej" skarbówce jest możliwość wprowadzenia danych do systemu, co pozwala przynajmniej wstępnie zweryfikować, czy wszystkie cyferki wpisałem poprawnie w odpowiednie rubryczki.
Nie przejąłem się w ogóle tym, że pomysł wypełnienia PIT-u przyszedł mi do głowy w weekend. Przecież jest Internet, więc ściągnę sobie plik pdf, wydrukuję i już.
Ufnie wszedłem na stronę Ministerstwa Finansów. Niestety, ani pierwszy, ani nawet drugi czy trzeci rzut oka nie pozwolił mi znaleźć linku do formularzy (pomijam e-deklaracje oczywiście). No dobrze, u góry są zakładki tematyczne. Kliknąłem w „administrację podatkową". Szukanie hasła „pit" dalej nic nie dało.
No to może „aktualności"? W końcu sezon na rozliczenia dopiero się rozkręca. A przecież Ministerstwo wie, że jakieś dwie trzecie z ponad 24 mln podatników, którzy składają PIT-y, rozlicza się samemu, więc ten pdf na pewno gdzieś tu jest. Hmm, aktualności były pełne informacji o akcjach edukacyjnych, akcji „weź paragon". O wzięciu PIT ze strony ani słowa.
Nic to. Przecież sprawa jest więcej niż prosta. Wyszukiwarka, ciąg: mf druk pit 2012. Enter. Są wyniki. Hmm, fundacje jedna za drugą. O jest i adres z mf w linku. Klikam: strona o podanym adresie URL odwołuje się do zasobów z poprzedniej wersji portalu i umieszczona jest w archiwum. Kliknij podany link aby ją wyświetlić. Nie klikam. Po mi archiwalna wersja poprzedniej strony portalu (swoją drogą jak znakomicie spozycjonowana!).