Moja przygoda z PIT

Postanowiłem niedawno – zaraz po otrzymaniu deklaracji PIT od pracodawcy – od razu złożyć rozliczenie roczne (już widzę, jak wiele osób się krzywi, ale i tak trzeba to kiedyś zrobić, więc wolę mieć to z głowy jak najszybciej)

Publikacja: 28.02.2013 15:36

Wybrałem sposób tradycyjny, bo przy tej okazji w „mojej" skarbówce jest możliwość wprowadzenia danych do systemu, co pozwala przynajmniej wstępnie zweryfikować, czy wszystkie cyferki wpisałem poprawnie w odpowiednie rubryczki.

Nie przejąłem się w ogóle tym, że pomysł wypełnienia PIT-u przyszedł mi do głowy w weekend. Przecież jest Internet, więc ściągnę sobie plik pdf, wydrukuję i już.

Ufnie wszedłem na stronę Ministerstwa Finansów. Niestety, ani pierwszy, ani nawet drugi czy trzeci rzut oka nie pozwolił mi znaleźć linku do formularzy (pomijam e-deklaracje oczywiście). No dobrze, u góry są zakładki tematyczne. Kliknąłem w „administrację podatkową". Szukanie hasła „pit" dalej nic nie dało.

No to może „aktualności"? W końcu sezon na rozliczenia dopiero się rozkręca. A przecież Ministerstwo wie, że jakieś dwie trzecie z ponad 24 mln podatników, którzy składają PIT-y, rozlicza się samemu, więc ten pdf na pewno gdzieś tu jest. Hmm, aktualności były pełne informacji o akcjach edukacyjnych, akcji „weź paragon". O wzięciu PIT ze strony ani słowa.

Nic to. Przecież sprawa jest więcej niż prosta. Wyszukiwarka, ciąg: mf druk pit 2012. Enter. Są wyniki. Hmm, fundacje jedna za drugą. O jest i adres z mf w linku. Klikam: strona o podanym adresie URL odwołuje się do zasobów z poprzedniej wersji portalu i umieszczona jest w archiwum. Kliknij podany link aby ją wyświetlić. Nie klikam. Po mi archiwalna wersja poprzedniej strony portalu (swoją drogą jak znakomicie spozycjonowana!).

Przeszedłszy jeszcze kilka stron, które oferowały bezpłatne (jak obiecują) programy do wypełnienia PIT wreszcie znalazłem pdf z interesującym mnie formularzem. Wydrukowałem.

Ale i tu był haczyk. Jak wypełniając druk doszedłem do samego końca, okazało się, że ten pdf wcale nie był bezinteresowny. Rubryka z przekazaniem 1 proc. miała już wypełniony numer KRS wcale niemałej Organizacji Pożytku Publicznego. Tyle że ja od lat przekazuję 1 proc. prężnej organizacji, działającej na raczej mniej zasobnych terenach. Nie należy do owej 50-tki, opisanej ostatnio w mediach, która zgarnia ponad połowę odpisów 1 proc. Druk do kosza.

Dopiero kolejne przeczesanie sieci przyniosło „czystego" pdf-a. Uff. Sukces po zmarnowanych trzech kwadransach. Niby niewiele, ale jeżeli choć kilka milionów osób zrobi jak ja (a może jeszcze w czasie pracy?) to przełoży się to na miliony straconych godzin. I nerwów.

Wybrałem sposób tradycyjny, bo przy tej okazji w „mojej" skarbówce jest możliwość wprowadzenia danych do systemu, co pozwala przynajmniej wstępnie zweryfikować, czy wszystkie cyferki wpisałem poprawnie w odpowiednie rubryczki.

Nie przejąłem się w ogóle tym, że pomysł wypełnienia PIT-u przyszedł mi do głowy w weekend. Przecież jest Internet, więc ściągnę sobie plik pdf, wydrukuję i już.

Pozostało 84% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację