Od pewnego czasu obserwujemy – zarówno na poziomie Unii Europejskiej, jak i krajów członkowskich – działania zmierzające do obniżenia opłat związanych z korzystaniem z kart płatniczych (w tym tzw. opłat interchange, interchange fee – IF). W Polsce opłaty te należą do najwyższych wśród krajów europejskich. Przy okazji debaty na temat narzędzi redukcji stawek opłat pojawia się w mediach analogia z mechanizmem opłaty roamingowej – moim zdaniem, całkowicie nietrafna.
Ogólne problemy
U podstaw dyskusji o regulacji opłaty interchange w UE leży kilka ogólnych problemów: podejrzenie zmowy, brak wiedzy o mechanizmie stojącym za płatnościami kartowymi, istnienie alternatywy dla organizacji płatniczych w postaci innowacyjnych form płatności (konkurencja) i istnienie barier wejścia na rynek (prawnych lub ekonomicznych). Przyjmuje się zwykle, że muszą zostać spełnione określone warunki, aby regulacyjna interwencja w rynek była uzasadniona.
Podobne pytania stawialiśmy sobie, podejmując decyzję o regulacji rynku roamingu międzynarodowego w telefonii komórkowej. Zastosowane w tym przypadku rozwiązanie, w postaci rozporządzenia WE 531/2012 (DzU UE L 172/2012 z 30.06.2012 r.), regulujące zasady świadczenia usług roamingu jest często – błędnie – porównywane z ustawową regulacją interchange fees.
Intencją Komisji Europejskiej w przypadku roamingu była chęć ochrony klientów z krajów UE przed zbyt wysokimi cenami poprzez wprowadzenie limitów cen usług oraz wzmocnienie konkurencji między operatorami komórkowymi na jednolitym rynku. Opłaty roamingowe zostały obniżone od 1.07.2012, a kolejne obniżki wejdą w życie w 2013 i (największa) w 2014 r. Rozporządzenie wprowadziło także instrumenty pozacenowe, w tym dodatkowe obowiązki informacyjne oraz inne udogodnienia dla konsumentów. Regulacja roamingu, co zresztą jest jej często zarzucane, m.in. przez Leszka Balcerowicza, dotyczy wszystkich graczy rynkowych i obejmuje zarówno rynek detaliczny (wpływ na konsumentów), jak i hurtowy (relacje międzyoperatorskie), przy czym nie ogranicza się tylko do regulacji cen – system ma chronić klienta na koszt operatora nawet przy zachowaniu całkowitej bierności.
Trzeba zwrócić uwagę na fakt, że w przypadku regulacji roamingowej – inaczej niż w przypadku kart płatniczych – mamy do czynienia z prostym i krótkim „łańcuchem pokarmowym". Klient związany jest umową z operatorem, a ten – z operatorem, który będzie zapewniał poza granicami kraju realizację połączeń. Są dwa kontrakty i trzech uczestników transakcji. Klient jest bezpośrednim i uświadomionym, korzystającym z umowy, regulaminu i cennika użytkownikiem usługi świadczonej na jego rzecz i na jego zamówienie. Opłata roamingowa jest jawna i możliwa do porównania oraz oceny, a następnie do monitorowania i egzekwowania, wyczerpuje też całość opłat za świadczoną usługę – klient nie jest obciążany za należności z żadnych innych tytułów.