Na razie bez paniki z CO2

Wiceminister środowiska mówi o backloadingu i szczycie klimatycznym.

Publikacja: 27.05.2013 23:55

Na razie bez paniki z CO2

Foto: Archiwum

Zbliża się czerwiec, a tym samym wraca temat backloadingu, czyli tymczasowego wycofania z rynku 900 mln praw do emisji CO2, by podbić ich cenę. Czego możemy się spodziewać w najbliższych dniach?

Beata Jaczewska:

Zdania ciągle są podzielone. Np. posłanka z Finlandii, państwa postrzeganego jako proekologiczne, prowadzi mocną kampanię, by Parlament Europejski zdania nie zmieniał (w kwietniu odrzucił propozycje backloadingu i odesłał sprawę do ENVI – komisji środowiska – red.). Takich podziałów, które zaprzeczają tradycyjnym układom głosów, jest dużo.  ENVI musi uwzględnić sprzeciw europarlamentarzystów, jednak mamy sygnały, że chce przedstawić ponownie te same, odrzucone już propozycje. Głosowanie ENVI planowane jest 19 czerwca, a głosowanie na sesji plenarnej PE 2 lipca. Nowe propozycje ENVI poznamy jakiś tydzień przed głosowaniem i wtedy będziemy mogli lepiej ocenić szanse tej inicjatywy. Razem z ministrem Korolcem wybieramy się wcześniej do Brukseli, by jeszcze raz porozmawiać z eurodeputowanymi o tej sprawie i przedstawić punkt widzenia naszego rządu. Zwłaszcza że backloading to z jednej strony częściowe wycofanie praw do emisji CO2 z rynku, a z drugiej – danie Komisji Europejskiej zielonego światła do permanentnej ingerencji w system handlu emisjami ETS. Myślę, że do samego głosowania sytuacja będzie mało klarowna, ale i tak już dużo osiągnęliśmy, podnosząc świadomość naszych kolegów z innych państw.

To powtarza również komisarz ds. energii Guenther Oettinger. Ostatnio w Wilnie powiedział, że decyzja PE ws. backloadingu to „wind of change".

On raczej też nie jest wielkim zwolennikiem tej propozycji, zwłaszcza że należy pamiętać, iż to rozwiązanie przejściowe, a Komisja i tak myśli o tym, jak na stałe wycofać pozwolenia z rynku, by ich cena była wyższa. Chciałabym tu zwrócić uwagę na jedną rzecz. Patrząc na pakiet klimatyczno-energetyczny, widzimy, że są w nim elementy polityki energetycznej i są elementy klimatyczne. System handlu emisjami dotyczy i jednego, i drugiego. Problem polega na tym, że jego podstawa prawna (traktatowa) jest środowiskowa. Gdyby dyrektywa o handlu emisjami miała podstawę z zakresu energii, byłoby nam łatwiej, bo traktat w tym miejscu mówi, że każde państwo ma wyłączne prawo do kształtowania swojego miksu energetycznego. Podstawa prawna jest taka, jaka jest, i to wielka szkoda, zwłaszcza że stale podkreślana jest rola tego, iż rynek energii, ceny energii, etc. są nierozerwalnie związane i mają wpływ na sytuację gospodarczą UE.

A co po głosowaniu lipcowym PE?

W wersji bardzo optymistycznej PE odrzuci backloading i temat się skończy, bo ile można próbować coś zdziałać w nieskończoność. Jeśli przyjmie, czyli zmieni zdanie, będziemy się zastanawiać nad podjęciem konkretnych działań. Pamiętajmy jednak, że po głosowaniu albo za przyjęciem, albo za odrzuceniem sprawa trafi do Rady UE. A ta nie podejmie decyzji przed wyborami w Niemczech, bo te nie mają sprecyzowanego stanowiska. A po wyborach Berlin będzie rozmawiał o koalicji i tak naprawdę do 2014 r. może się nic nie wydarzyć. A projekt backloadingu jest liczony na rok 2013 r. i wszystkie prognozy cenowe też, dlatego w takiej sytuacji Komisja Europejska będzie musiała przedstawić zupełnie nowe wyliczenia. My trochę wybiegamy w przyszłość i patrzymy na propozycje zawarte w zielonej księdze 2030 r.

Do 2 lipca trwają konsultacje społeczne na ten temat. Na co pani liczy?

Że frekwencja w tych konsultacjach ze strony Polaków będzie przynajmniej tak wysoka jak w przypadku konsultacji dotyczących węglowodorów niekonwencjonalnych, gdy polskie głosy stanowiły prawie połowę wszystkich. Tak naprawdę liderzy państw członkowskich mają wrócić do tego tematu dopiero w marcu 2014 r. Wtedy będzie szerokie gospodarcze posiedzenie Rady Europejskiej, a potem przecież eurowybory.

A w międzyczasie COP, czyli szczyt klimatyczny w Warszawie. Będą jakieś rewolucyjne postanowienia?

W Durbanie, podczas polskiej prezydencji w UE, ustalono, że globalne porozumienie klimatyczne będzie podpisane w Paryżu w 2015 r. i szanse na to są naprawdę spore, o tym też chcemy rozmawiać w Warszawie. Do 2020 r. obowiązują zapisy z Kioto, ale w latach 2015–2020 kraje ONZ muszą mieć czas na ratyfikowanie zapisów klimatycznych. A dziś już nikt tak radykalnie, jak jeszcze jakiś czas temu, nie mówi „nie" pomysłowi globalnej redukcji emisji CO2. UE musi się dobrze przygotować, żeby wiedzieć, ile będą nas kosztować nasze zobowiązania i jak wpłyną na gospodarki krajów członkowskich. Patrząc na cel globalnego porozumienia, trzeba wiedzieć, że emisję poszczególnych krajów łatwo policzyć, ale jak ją wyważyć? A równowaga jest konieczna, by dokument podpisały też Chiny, Indie czy Brazylia. Idea jest taka, że kraje rozwinięte, które w przeszłości emitowały najwięcej, teraz najbardziej ograniczą emisję, a te, które dopiero się rozwijają, czyli Chiny i Indie, i emitują teraz, mogły „nadgonić", więc ich redukcje powinny być relatywnie mniejsze, by zachować równowagę. Na dziś UE ma do 2020 r. zredukować emisję CO2 o 20 proc. i warunkowo o 30 proc., jeśli w 2015 r. duzi emitenci podpiszą globalne porozumienie.

CV

Beata Jaczewska

– podsekretarz stanu w resorcie środowiska, prawnik, wieloletni pracownik administracji państwowej. Odpowiada za prowadzenie polityki w zakresie zrównoważonego rozwoju, ochrony powietrza i zmian klimatu. Była przedstawicielem Polski w Komitecie Polityki Gospodarczej Rady UE. Podczas polskiej prezydencji prowadziła negocjacje w zakresie jednolitego patentu.

Zbliża się czerwiec, a tym samym wraca temat backloadingu, czyli tymczasowego wycofania z rynku 900 mln praw do emisji CO2, by podbić ich cenę. Czego możemy się spodziewać w najbliższych dniach?

Beata Jaczewska:

Pozostało 96% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację