W jego uniwersalność można wątpić, ale groteskowość polskiej administracji publicznej opisuje akurat doskonale.
Bo czy nie jest groteskowe to, że ta sama administracja, która projektuje i egzekwuje prawo pracy oraz podatki, jednocześnie chętnie to prawo i podatki omija, poświadczając ich uciążliwość? A przy tym pogłębia deficyt budżetowy, który usilnie próbuje ograniczyć?
Rząd śmieszności tej sytuacji chyba jednak nie dostrzega. We wtorek wiceminister skarbu Rafał Baniak oświadczył w Sejmie, że popiera plan zarządu TVP mający na celu poprawę wyników tej publicznej spółki.
Plan ten przewiduje przeniesienie 550 pracowników do zewnętrznej firmy. Pracownicy mają zarabiać tyle samo, co dotąd, ale jednocześnie TVP na tej roszadzie oszczędzi nawet 15 mln zł rocznie. Wygląda na to, że zarząd telewizji publicznej odnalazł kamień filozoficzny, zamieniający koszty w zyski.
Faktycznie kamień ten występuje w Polsce powszechniej niż gazonośne łupki. Polega na przerzuceniu przez pracodawcę kosztów zatrudnienia na rząd i przyszłe pokolenia Polaków. Do tego sprowadza się zastępowanie pracowników etatowych samozatrudnionymi wykonującymi identyczną pracę. Zabieg ten przynosi oszczędności tylko dlatego, że tacy fikcyjni przedsiębiorcy płacą niższe podatki i składki do ZUS, niż musiałby za nich zapłacić pracodawca.