W kolejce po zastrzyk szczęścia

Już za cztery lata wszyscy wydamy na rozrywkę mniej więcej tyle, ile produkuje rocznie cała gospodarka Włoch.

Publikacja: 05.06.2013 20:07

W kolejce po zastrzyk szczęścia

Foto: Fotorzepa

Cała produkcja pastrami, fiatów, chianti, gorgonzoli i wielu innych włoskich wyrobów i usług, które wchłonie ludzkość rocznie (wraz z usługami weneckich gondolierów), będzie równa temu, co miliardy obywateli wydadzą na to, by poprawić sobie nastrój.

W ciągu pół wieku rozrywka stała się jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki – wypierając huty, kopalnie, stalownie, produkcję komputerów czy telewizorów i wiele innych równie pracochłonnych branż. Innymi słowy zastąpiliśmy gospodarkę opartą na produktach zaspokajaniem potrzeb rozrywkowych, a idąc bardziej biologicznym tropem, na dostarczaniu sobie jak największej dawki endorfin.

Wygląda więc na to, że pracujemy po to, by się dobrze bawić.

Czy jesteśmy przez to bardziej szczęśliwi? Patrząc na rankingi pogoń za pieniądzem nie jest wcale warunkiem szczęścia, ale jest nią raczej krucha i niejasna równowaga między pracą a wypoczynkiem. Dzięki tej nierównowadze rozwija się nie tylko branża medialno-rozrywkowa. Bez niej tyle pracy nie mieliby też zapewne psychoanalitycy zajmujący się tym, co siedzi w głowach i duszach osób cierpiących na depresję, niedoszłych samobójców czy wypalonych zawodowo menedżerów. W końcu oni też szukają szczęścia. Pozostali, jak widać, starają sobie namiastkę szczęścia kupić.

Dalajlama powiedział kiedyś, że nie rozumie zachodnich społeczeństw, w których ludzie robią wszystko, by gromadzić jak największy majątek, a gdy z powodu nadmiernego skupienia wszystkich sił na tym celu podupadają na zdrowiu, to wydają to, co zarobili, na leczenie. Lepiej może by od razu dbali najbardziej o swoje zdrowie?

Może w przypadku pracy i pogoni za rozrywką jest podobnie. Przynajmniej tak można podejrzewać, patrząc na statystyki. Niestety te, jak wiadomo, czasami kłamią.

Cała produkcja pastrami, fiatów, chianti, gorgonzoli i wielu innych włoskich wyrobów i usług, które wchłonie ludzkość rocznie (wraz z usługami weneckich gondolierów), będzie równa temu, co miliardy obywateli wydadzą na to, by poprawić sobie nastrój.

W ciągu pół wieku rozrywka stała się jedną z najważniejszych gałęzi gospodarki – wypierając huty, kopalnie, stalownie, produkcję komputerów czy telewizorów i wiele innych równie pracochłonnych branż. Innymi słowy zastąpiliśmy gospodarkę opartą na produktach zaspokajaniem potrzeb rozrywkowych, a idąc bardziej biologicznym tropem, na dostarczaniu sobie jak największej dawki endorfin.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Ropa, dolary i krew
Opinie Ekonomiczne
Bogusław Chrabota: Przesadzamy z OZE?
Opinie Ekonomiczne
Wysoka moralność polskich firm. Chciejstwo czy rzeczywistość?
Opinie Ekonomiczne
Handlowy wymiar suwerenności strategicznej Unii Europejskiej
Materiał Promocyjny
Bank Pekao nagrodzony w konkursie The Drum Awards for Marketing EMEA za działania w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Czekanie na zmianę pogody