Jean Kovacs: rozruszanie spółki stało się tańsze

Rozkręcenie firmy technologicznej stało się dużo tańsze – mówi Jean Kovacs.

Publikacja: 07.06.2013 00:52

Jean Kovacs: rozruszanie spółki stało się tańsze

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski Krzysztof Skłodowski

Jak rozpoznać młodą spółkę z szansami na sukces? Co przesądza o tym, że jest atrakcyjna dla inwestorów?

Jean Kovacs:

Taką spółkę muszą tworzyć ludzie z pasją. Najlepiej, żeby w zespole byli  ludzie o zacięciu technicznym i biznesowym. Spółka musi dysponować jakimś produktem, choćby w wersji beta. Ten produkt musi odpowiadać na konkretny problem, który założyciele spółki dostrzegli i który chcą rozwiązać. Innymi słowy, muszą wiedzieć, kto i dlaczego miałby ich produkt kupić.

Często firmy tworzą coś zupełnie nowego, tzn. nie zaspokajają żadnej potrzeby, którą odkryły, tylko raczej tę potrzebę stwarzają.

Chodzi mi o to, że start-up nie może się tylko chwalić, że dysponuje doskonałą technologią, rewolucyjnym pomysłem. Założyciele spółki muszą wiedzieć, komu i do czego ich produkt może być potrzebny.

Sektor, w którym taki start-up działa, nie ma znaczenia?

Nie. Oczywiście są sektory, w których atrakcyjnych start-upów pojawia się relatywnie więcej niż w innych. Ale ważniejsze są cechy spółki, a nie branża, w której działa.

Da się wskazać branże, które wydają się szczególnie perspektywiczne i modne, tak jak ostatnio np. media społecznościowe?

Wymieniłabym m.in. rynek wszelkiego rodzaju aplikacji ułatwiających prowadzenie biznesu, rozwiązujących problemy przedsiębiorstw. Po kilku latach przerwy ten segment rynku IT znów stał się popularny wśród start-upów. Inną modną niszą jest tzw. gamyfikacja, czyli ubieranie rutynowych, nielubianych czynności lub przekazów informacyjnych w formę gry. Przypuszczam, że wkrótce nastąpi wysyp firm oferujących rozwiązania usprawniające płatności w bitcoinie (wirtualnej walucie – red.) oraz tworzących aplikacje współpracujące z Google Glass.

Gościła pani niedawno na konferencji w Poznaniu. Dostrzegła pani jakieś dobrze rokujące start-upy?

Miałam okazję spotkać się z młodymi ludźmi i byłam pod wrażeniem ich pomysłów, energii i chęci do działania, choć większość projektów, o których usłyszałam, wymagała jeszcze dopracowania, pozyskania pierwszych klientów itd. Ale moja wizyta nie miała na celu wyłonienia atrakcyjnych firm, tylko pokazanie potencjalnym przedsiębiorcom, w jaki sposób powinni o swoich przedsięwzięciach myśleć.

Czyli przyjmując zaproszenie do Polski, nie myślała pani o znalezieniu okazji inwestycyjnych dla siebie i innych aniołów biznesu z sieci, której pani przewodniczy?

Nie wykluczałam takiego obrotu spraw, ale po pierwsze takich decyzji nie podejmuje się z dnia na dzień, a po drugie uważam, że kolejnym krokiem dla innowacyjnych spółek z Polski jest odwiedzenie jakiegoś inkubatora przedsiębiorczości w Kalifornii. Tam nauczą się, jak tworzyć atrakcyjny biznesplan, jak przedstawiać swój pomysł potencjalnym inwestorom.

Wówczas te nieliczne innowacyjne spółki, które mamy w Polsce, zostałyby przeciągnięte do USA. Nie powinniśmy starać się o to, aby zostały w kraju?

Odniosłam wrażenie, że wielu młodych przedsiębiorców wcale nie chce prowadzić swojego biznesu za granicą. Mogą zdobyć wiedzę w USA, wyrobić sobie tam kontakty, skorzystać z zagranicznego kapitału, ale działać chcą w środowisku, które znają. Zresztą, nie ma to aż takiego znaczenia, bo szczególnie w branży nowych technologii spółki działają na globalnym rynku.

Jak dużo anioł biznesu z Doliny Krzemowej z reguły inwestuje w nową spółkę?

Są to kwoty rzędu od 20 do 100 tys. dol. Ale nie zapominajmy, że koszt rozkręcenia firmy zdecydowanie w ostatnich latach spadł. Kiedyś było trzeba kupić masę sprzętu, serwery, oprogramowanie itd. Teraz większość narzędzi jest dostępna w chmurze.

Czy dostrzega pani różnice w działaniu start-upów między USA a Europą? Zastanawia mnie, jak na myślenie przedsiębiorców wpływa dostępność unijnych pieniędzy.

W USA start-upy mają bardzo niewielką styczność z publicznymi pieniędzmi. Nie mam bezpośrednich doświadczeń, jak dostępność takich funduszy zmienia myślenie europejskich przedsiębiorców. Ale moja koleżanka Bogusława Cimoszko-Skowroński (dyrektor zarządzająca funduszu Nomad, prezes spółki CS proAlpha – red.), która jest lepiej zorientowana w finansowaniu start-upów w Polsce, twierdzi, że dotacje  mają raczej negatywny wpływ i znacznie lepiej byłoby, gdyby środki te w większym stopniu zarządzane były przez komercyjnie działające instytucje. Chodzi o to, że dysponują nimi biurokraci, więc starające się o nie firmy nie muszą być zorientowane na rynek. A ponieważ wkład własny przedsiębiorców jest często bardzo niski, finansowanych jest wiele projektów, które nie miałyby nawet szansy wystartować w warunkach amerykańskich. Później okazuje się, że pomysł mógł być lepiej dopracowany, gdyby nie pośpiech spowodowany możliwością ubiegania się o dotacje albo gdyby przedsiębiorca ponosił nieco większe ryzyko.

Jakie jest ryzyko, że łagodna polityka pieniężna w USA napompuje bańkę spekulacyjną na rynku nowatorskich spółek podobną do tej z przełomu tysiącleci?

Po tamtej bańce inwestorzy są dużo ostrożniejsi. Na rynku technologicznych start-upów działają głównie wyspecjalizowani inwestorzy, inni przeznaczają na to ograniczone sumy. Nie ma już wielkich funduszy z Wall Street, które cały swój kapitał lokowałyby w dotcomy, jak kiedyś. Na razie nie widzę oznak przegrzania tego rynku, choć oczywiście luźna polityka pieniężna zwiększa ryzyko, że kiedyś do tego dojdzie.

CV

Jean Kovacs jest przewodniczącą stowarzyszenia aniołów biznesu z Doliny Krzemowej. Zanim zajęła się inwestowaniem w raczkujące spółki, pełniła kierownicze funkcje m.in. w AT&T i Sun Microsystems. Była też współzałożycielką spółek Qualix i Comergent Technologies. W ubiegłym tygodniu gościła w Poznaniu na konferencji zorganizowanej przez Wydział Informatyki Politechniki Poznańskiej.

Jak rozpoznać młodą spółkę z szansami na sukces? Co przesądza o tym, że jest atrakcyjna dla inwestorów?

Jean Kovacs:

Pozostało 98% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację