Jak dotychczas agresywne stymulowanie gospodarek, czego wyrazem jest gwałtowny przyrost globalnej podaży pieniądza z 37,2 bln dolarów w pierwszym kwartale 2007 r. do 63 bln dolarów na koniec pierwszego kwartału br., przyniosło dość umiarkowane rezultaty. Znaczna część Europy pozostaje pogrążona w recesji, Japonia od dwóch dekad tkwi w marazmie, dopiero ostatnio wykazuje objawy ożywienia. Wzrost gospodarczy w Stanach Zjednoczonych znajduje się poniżej długoterminowego trendu. Dlatego wydaje się, że inwestorzy mogą przeceniać prawdopodobieństwo szybkiego wycofania się Fed z luzowania ilościowego i nie doceniać potencjału dla wzrostu inflacji. W tym kontekście wymowne są liczby pokazujące na wzrost bazy monetarnej. W Stanach Zjednoczonych po pierwszym kwartale br. stanowiła ponad 18 procent amerykańskiego nominalnego PKB, podczas gdy na koniec 2007 r., ostatniego roku przed rozpoczęciem pierwszego programu luzowania ilościowego przez Fed, było to tylko niecałe 6 procent. W strefie euro jest podobnie; ponad 18 procent na koniec pierwszego kwartału tego roku i ok. 9 procent na koniec 2007 r. Co więcej, w momencie ewentualnego wycofania się Fed z programu skupu aktywów głównym źródłem globalnej podaży pieniądza będzie zapewne japoński program luzowania ilościowego, tym bardziej że zaczyna on przynosić efekty, co widać po zaskakującym wzroście gospodarczym w pierwszym kwartale. Z kolei w przypadku krajów peryferyjnych strefy euro rzut oka na wskazania reguły Taylora pozwala stwierdzić, że EBC powinien zwiększyć zarówno bilans, jak i bazę monetarną dla zrównoważenia nałożonych na te kraje ograniczeń budżetowych. Dane makro napływające z gospodarek południa Europy sugerują, że bank będzie zmuszony do podjęcia działań stymulujących. Stanie się to prawdopodobnie po wrześniowych wyborach w Niemczech. Trudno też przypuszczać, aby Fed już obecnie ograniczył skup aktywów, wobec wciąż trudnej sytuacji na rynku pracy. W takim przypadku rosną długoterminowe zagrożenia inflacyjne.

Krzysztof Wołowicz Główny Ekonomista BPS TFI