Entuzjazm Polaków dla wizji gazowego eldorado ustąpił ostatnio miejsca zwątpieniu, a w mediach coraz częściej pada pytanie, czy w ogóle mamy nadające się do eksploatacji złoża gazu łupkowego. To wynik braku widocznych sukcesów dotychczasowych poszukiwań. Po wycofaniu się w 2012 r. dużego koncesjonariusza, ExxonMobil, niedawno rezygnację ogłosili kolejni gracze – amerykański Marathon Oil oraz kanadyjski Talisman Energy.
Jak zimny prysznic na polską opinię publiczną podziałała także najnowsza prognoza amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej z czerwca 2013 r., która w stosunku do oceny sprzed dwóch lat obniżyła szacowane polskie zasoby gazu łupkowego o 20 proc.
To sprawiło, że Polacy zaczęli się żegnać z nadziejami na wielki gaz i apetytami na wielkie bogactwo. Niesłusznie. Żaden z tych faktów nie daje podstaw do takiego pesymizmu.
Tegoroczna prognoza amerykańskiej Agencji Informacji Energetycznej mówi o 4,2 bln m3 gazu w polskich złożach. To rzeczywiście sporo mniej niż 5,3 bln m3, o których była mowa uprzednio, ale wciąż bardzo dużo. Gdyby te szacunki okazały się prawdziwe, przy obecnej rocznej konsumpcji sięgającej 14 mld m3, gazu łupkowego wystarczyłoby na zaspokojenie potrzeb Polski na blisko 300 lat.
Amerykańskie szacunki są oparte na podobieństwie budowy warstw geologicznych w Polsce oraz w Stanach Zjednoczonych, gdzie gaz łupkowy jest już eksploatowany. Nie ma powodów, by sądzić, że takie same struktury geologiczne mają w Europie i Ameryce inne właściwości.