Dlaczego, mimo że dziś opłacalność tej inwestycji jest – przy obecnych cenach energii – zerowa, tak silnie dąży się do realizacji tego projektu?
W oficjalnej doktrynie mówi się o dwóch podstawowych powodach zbliżającego się rozruchu tej gigantycznej instalacji.
Po pierwsze dzięki temu projektowi obniży się ryzyko wyłączeń energii za kilka lat, bo – nie ma co ukrywać – przestarzałe bloki trzeba będzie kiedyś zamknąć. Po drugie miliardy wydane na energetykę mogą uratować polski sektor budowlany przed upadkiem. To też prawda, choć tylko częściowo.
Ale jest jeszcze jeden argument. Coś o czym, przy tak dużych pieniądzach, zazwyczaj oficjalnie mało kto mówi. Drugie dno w tym przypadku dotyczy Śląska. Otóż Polska Grupa Energetyczna, a wraz z nią agencje rządowe, będą musiały podpisać z dostawcami paliwa wieloletnie, a więc wielomiliardowe umowy. Oznacza to, że rozbudowa Elektrowni Opole może uratować przed nieuchronną zapaścią kopalnie węgla kamiennego.
Zapowiedź państwowej pomocy dla opolskiej elektrowni nie może jednak być wyłącznie kupowaniem spokoju za pieniądze podatników. Inwestycje w energetykę powinny się opłacać i mogą przynosić zysk. Nie brak takich przykładów na świecie.