Bardzo ostre wskaźniki redukcji emisji dwutlenku węgla

Utrzymywanie ostrych wskaźników redukcji emisji CO2 pogłębi nierówności w rozwoju nowych członków Wspólnoty w porównaniu ze wskaźnikami tzw. starej Unii – pisze prezes grupy Lotos.

Publikacja: 27.08.2013 02:26

Bardzo ostre wskaźniki redukcji emisji dwutlenku węgla

Foto: Fotorzepa, pn Piotr Nowak

Red

Debata o przyszłości sektora energii w Europie rozwija się powoli, ale już teraz widać, że będzie to jeden z najtrudniejszych i najważniejszych sporów na najbliższe lata, nie tylko w wymiarze UE, ale i całego świata. W kwestii tej zbiegło się kilka bardzo złożonych spraw, które nawzajem się warunkują, a niekiedy wykluczają.

Zjednoczona Europa poszukuje przyszłego modelu swojego istnienia w wielobiegunowym świecie szybko rosnących nowych potęg gospodarczych i ostrej konkurencji z ich strony. Obawiam się, że w tej debacie o być lub nie być Europy za dużo jest szlachetnych koncepcji teoretycznych i pięknych idei, a za mało twardych liczb, chłodnego pragmatyzmu i konkretów. Nie jest jeszcze za późno, żeby powrócić do źródeł tej debaty i zastanowić się nad strategicznym pytaniem: Jaka ma być Europa przyszłości?

Energetykę węglową należy modernizować, ale nie można jej eliminować

Efekty globalizacji

Ceny energii będą w tych rozważaniach jednym z bardzo ważnych elementów. Wskaźniki różnią się w poszczególnych segmentach gospodarki, ale wszędzie koszt energii jest podstawowym elementem tworzenia kosztów towarów i usług. To koszt przymusowy, który trzeba ponieść, żeby dostarczyć towar czy świadczenie usług na rynek. W warunkach globalizacji, w których walczy się o ułamki procent ceny, ci, którzy muszą wydać na energię 50 proc. więcej od konkurenta, nie mogą przetrwać. Niestety nie wszyscy biorą to pod uwagę.

Europa podjęła szlachetną walkę o jakość życia na naszej planecie i jest światowym liderem oszczędnych technologii energetycznych, nowych źródeł energii i redukcji emisji gazów cieplarnianych. Wydawało się, że reszta świata powinna nie tylko nas, Europejczyków, oklaskiwać, ale chętnie za nami podążać. Niestety tak nie jest. Partykularne interesy wielu państw przeważają nad dobrem całej planety. My narzucamy sobie ostre ograniczenia w emisjach CO2, inni robią to tylko częściowo, jeśli w ogóle. Tworzy się kuriozalna sytuacja. Na niespełna 10 proc. ludności świata (Europa) spoczywa narzucona przez nas samych odpowiedzialność za powstrzymanie zmian klimatycznych, redukcję emisji gazów cieplarnianych – inaczej mówiąc, za przyszłość całej Ziemi. Reszta się do tego nie spieszy i raczej udaje, niż robi coś konkretnego. To są złe proporcje, sytuacja niemożliwa do utrzymania.

Nie możemy być marzycielami, którzy dla wielkich idei stwarzają zagrożenia rozwoju gospodarczego i dobrobytu swoich społeczeństw. Europa już zaczyna przegrywać międzynarodową rozgrywkę w produkcji przemysłowej, chociaż jest na początku drogi redukcji zanieczyszczeń i ograniczeń emisji. Jeśli nadal będzie nią kroczyć, co stanie się dalej? Będzie narastający kryzys gospodarczy, rosnące bezrobocie i coraz silniejsze napięcia społeczne. To nie są teoretyczne gdybania, to sytuacja, którą zaczniemy dostrzegać i coraz boleśniej odczuwać już za kilka lat.

Już dzisiaj europejscy producenci przenoszą produkcję energochłonnych wyrobów do USA, gdzie ceny energii dla przemysłu są o blisko 50 proc. niższe niż w Europie.

Sektor petrochemiczny wyda w najbliższych latach 95 mld dol. na inwestycje w Ameryce, przyciągnięty przez niskie ceny gazu ziemnego. Do 2025 roku powstanie tam milion nowych miejsc pracy. Wielkie koncerny europejskie przesuwają produkcję nawozów sztucznych, plastiku czy stali do Stanów Zjednoczonych i otwarcie mówią o powodach takiej decyzji: zbyt drogiej energii w Europie. Badanie przeprowadzone przez firmę konsultingową Accenture wykazało, że 58 proc. przywódców biznesu nie wierzy, iż w ciągu najbliższych trzech lat przemysł europejski będzie w stanie konkurować kosztami z rywalami w USA, Eurazji i Azji.

Komisarz ds. energii UE Günther Oettinger ostrzega: „Jeśli w Europie nie zareagujemy na rosnące różnice cen energii w światowej konkurencji, nie będziemy w stanie konkurować ze światem już za 10 lat". Podobnie wypowiada się Herman van Rompuy, przewodniczący Rady Europejskiej, który podkreśla, że racjonalne ceny energii są kluczem do utrzymania fabryk i miejsc pracy w Europie. Ostrzega on, że nie można konkurować z zagranicznymi firmami, które za prąd płacą połowę cen europejskich.

Znany problem

Organizacja Central Europe Energy Partners, ciesząca się coraz większym autorytetem ekspertów, która powstała z inicjatywy i przy udziale Grupy Lotos, zajmuje się tym problemem już od kilku lat. Ostrzega ona, że dogmatyczne utrzymywanie bardzo ostrych wskaźników redukcji emisji CO2 pogłębi nierówności w rozwoju nowych członków Wspólnoty w porównaniu ze wskaźnikami tzw. starej Unii. Nie można bowiem zadekretować nagłego odejścia od energetyki węglowej na rzecz odnawialnych źródeł energii, ponieważ nastąpi załamanie zaopatrzenia, nie mówiąc już o katastrofalnych skutkach dla konkurencyjności europejskiego przemysłu. Na świecie buduje się obecnie 1199 elektrowni na węgiel kamienny i brunatny, najwięcej w Indiach i Chinach. W Europie powstaje 51 takich elektrowni, przyrost mocy po ich włączeniu do sieci w Niemczech wyniesie 9 500 MW, we Włoszech 4100, a w Holandii 3500. Węgiel nadal jest podstawą energetyki. Na tym tle Polska, mówiąca o swoim bogactwie węglowym, wypada bardzo słabo. Należy przypomnieć, że decyzja dotycząca rozbudowy EC w Opolu to poniżej 5 proc. całkowitego zapotrzebowania na energię elektryczną, wytwarzaną w Polsce. Jeżeli założymy, że udział tej energii (generowanej z węgla) spadnie z dzisiejszego poziomu 90 do 60–70 proc. w 2030 roku, to ciągle różnica między 5 proc., EC Opole a potrzebami Polski na poziomie 60–70 proc. jest ogromna i nie za bardzo widać tu dynamikę w niwelowaniu tej luki.

Nikt rozsądny nie może kwestionować konieczności redukowania emisji gazów cieplarnianych i przestawiania energetyki na mniej szkodliwe dla natury systemy. Ten proces nie może być jednak gwałtowny i sztucznie przyspieszany bez oglądania się na konsekwencje. Energetykę węglową należy modernizować, ale nie można jej eliminować. Jest ona ważnym i trwałym czynnikiem bezpieczeństwa energetycznego w wielu krajach Europy i ten fakt musi być stale uwzględniany. Tak bowiem polityka, jak i gospodarka to sztuka realizmu. W naszej wspólnej Europie wszyscy muszą odpowiadać za wszystko, a to powinno dotyczyć całego świata. Oby zbliżająca się konferencja klimatyczna w Warszawie (COP 19) wykazała jak największą jednomyślność nie tylko w trosce wszystkich o przyszłe losy świata, ale by przyjęto w tym zakresie również konkretne działania.

Autor jest przewodniczącym Rady Dyrektorów Central Europe Energy Partners

Debata o przyszłości sektora energii w Europie rozwija się powoli, ale już teraz widać, że będzie to jeden z najtrudniejszych i najważniejszych sporów na najbliższe lata, nie tylko w wymiarze UE, ale i całego świata. W kwestii tej zbiegło się kilka bardzo złożonych spraw, które nawzajem się warunkują, a niekiedy wykluczają.

Zjednoczona Europa poszukuje przyszłego modelu swojego istnienia w wielobiegunowym świecie szybko rosnących nowych potęg gospodarczych i ostrej konkurencji z ich strony. Obawiam się, że w tej debacie o być lub nie być Europy za dużo jest szlachetnych koncepcji teoretycznych i pięknych idei, a za mało twardych liczb, chłodnego pragmatyzmu i konkretów. Nie jest jeszcze za późno, żeby powrócić do źródeł tej debaty i zastanowić się nad strategicznym pytaniem: Jaka ma być Europa przyszłości?

Pozostało 86% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację