Po raz pierwszy od paru lat przyjedzie premier, a także możliwy przyszły premier. Jest więc szansa, że spotkanie zostanie właściwie wykorzystane i dialog między politykami a biznesem, mocno kulejący ostatnimi laty, znowu nabierze tempa.

Dla tego typu spotkań obecność najwyższych władz państwowych to niezwykle ważna sprawa. Poświadcza wagę szczytu i zainteresowanie rządu sprawami biznesu. Gdy pojawia się premier, mogą przyjechać zagraniczni goście zajmujący stanowiska odpowiadające mu rangą.
W przeszłości bywało różnie. Ministrowie bywali w Krynicy, szefowie polskiego rządu – niekoniecznie. Nie za dobrze było z tym za rządów PiS. Ale i Donald Tusk po tym, gdy przed laty niezbyt fortunnie zapowiedział przyjęcie euro przez Polskę w 2010 roku, omijał Krynicę. A po ubiegłorocznym Forum politycy PO wręcz krytykowali państwowe firmy za zaangażowanie w tę imprezę.

Dobrze, że w tym roku jest inaczej. Dobrze, że pojawi się Donald Tusk, dobrze, że Jarosław Kaczyński chce podczas Forum mówić o gospodarce.

Mamy ambicje, by Krynica stała się polskim Davos. Do tego potrzebna jest szeroka współpraca rządu i samorządów z organizatorami. Nie może być tak, że obecność premiera waży się do ostatniej chwili. Aby szczyt się udał, potrzebne są też choćby dobre drogi, którymi można dojechać do górskiej miejscowości.

Warto też zmienić charakter tej imprezy. Dziś aspekt komercyjny – wyrażający się m.in. rekordowo krótkimi panelami – często pozostaje jako jedyny w pamięci uczestników Forum. Efektem tego jest nieobecność kilku największych instytucji gospodarczych. Tradycyjnie na największym spotkaniu biznesu nie będzie przedstawiciela banku centralnego. Nie będzie też kierownictwa PKO BP. To powinno się zmienić. Krynica ma wielką szansę, aby odgrywać bardzo dużą rolę, ważną dla całego regionu. Do tego potrzeba jednak współpracy wielu środowisk. A o to w Polsce – tradycyjnie – najtrudniej.