Był to pomysł naszego czeskiego zespołu, a okazało się, że zyskał on rozgłos na całym świecie. Pisały o tym nawet koreańskie gazety. W Czechach mamy dzisiaj 10-procentowy udział w rynku, ale oczywiście udział Skody jest wielokrotnie większy. A dla każdej marki przychodzi czas, kiedy musi określić się na rynku. To dlatego nasi dilerzy postanowili powalczyć w „jaskini lwa" i postawili i30 obok Octavii. Osobiście uważam, że był to pomysł bardzo odważny, ale uczciwy. Jeśli się z kimś konkuruje, to najlepiej jest zrobić to bezpośrednio. Przecież tak samo, jak jest to w przypadku Skody, produkujemy auta w Czechach. Inwestujemy tam, zatrudniamy nieustannie nowych pracowników i to się nie zmieni.
A jak pan ocenia inny pomysł francuskiego dilera, który kupującemu x35 dorzucał najmniejszy i10 za jedno euro?
No cóż, mogę tylko powiedzieć, że ten pomysł nie powstał w europejskiej centrali Hyundaia, należy on do tego jedynego francuskiego dilera i szybko został zarzucony. Sam byłem bardzo zaskoczony i szczerze powiem, że nie jestem z tego specjalnie dumny, bo jest to dokładnie odwrotność tego, do czego zmierzamy, czyli umocnienia wartości marki.
Jak dajecie sobie radę w tym kryzysie?
Całkiem nieźle, chociaż nie udało nam się uniknąć spadku. Wprawdzie zwiększyliśmy o 0,5 pkt procentowego udział rynkowy w sytuacji, kiedy rynek wyraźnie się kurczy. Dzieje się tak jednak przy spadku sprzedaży Hyundaia o około 4 proc. To wszystko było zresztą do przewidzenia i zgodne z naszym cyklem modelowym.
Natomiast powrotu dynamicznego wzrostu oczekuję po tym, jak zaczniemy wprowadzać na rynek zapowiedziane 22 nowe modele i kolejne wersje już produkowanych aut. Jak na razie udaje nam się i utrzymać tych klientów, którzy zdecydowali się na kupno Hyundaiów, zdobywamy również nowych. W Europie jest już dzisiaj 3,9 mln właścicieli Hyundaiów i zrobimy wszystko, aby ich utrzymać. To nam się coraz częściej udaje - do roku 2011 tylko 38 procent właścicieli Hyundaia sprzedawało to auto i kupowało kolejny model naszej marki. Teraz ten wskaźnik wynosi już 48 procent. To doskonały wynik, bo innym markom udaje się zwiększyć ten procent o 2- pkt, ale nie o 10, jak jest to w naszym wypadku. I mam świadomość, że jest to efekt naszej 5-letniej gwarancji, która jest porównywalna z dwoma latami oferowanej przez innych producentów. Dlatego naszych aut kierowcy pozbywają się po dłuższej eksploatacji, niż jest to w przypadku konkurencji. Natomiast zdobywanie nowych chętnych do kupna idzie opornie, bo w Europie jest dzisiaj 75 proc. aut, które nie skończyły jeszcze 7 lat.