Koza na Kapitolu

Wygląda na to, że Stany Zjednoczone znalazły nowy sposób na pobudzanie koniunktury.

Publikacja: 24.10.2013 13:55

Michał ?Zieliński

Michał ?Zieliński

Foto: Fotorzepa, Kar Karol Zienkiewicz

Zwalczające się partie – jak w dobrym dreszczowcu – do końca trzymały świat w niepewności, czy USA zbankrutują. Wszystko po to, aby za pięć dwunasta osiągnąć porozumienie w sprawie budżetu i powiększania zadłużenia.

Decyzja ta natychmiast wywołała pozytywne skutki. Wall Street popadła w euforię. Indeks S&P pobił rekord. Inwestorzy rzucili się do kupowania amerykańskich obligacji, spychając ich oprocentowanie w dół. Optymizm ogarnął także Rezerwę Federalną, która zasygnalizowała, że drukowanie pustego pieniądza będzie trwać dłużej, niż wcześniej planowano co najmniej o kwartał.

Wygląda zatem, że gra z blokowaniem wydawania pieniędzy przez budżet federalny była udanym zagraniem. Został wykorzystany stary motyw kozy i rabina. Rabin doradził, żeby do ciasnego mieszkania wprowadzić kozę, czyli wstrzymać wydatki, a gdy sytuacja stanie się już nie do wytrzymania, trzeba kozę na jakiś czas usunąć, czyli wydatki wznowić. A wtedy sytuacja stanie się komfortowa, wszyscy wpadną w euforię i wciąż słabiutka koniunktura zostanie podtrzymana. Ciekawe tylko, czy gra w kozę i rabina będzie przynosiła podobne rezultaty w przyszłości. Bo porozumienie jest przecież bardzo tymczasowe. Zakłada, że do 15 stycznia administracja rządowa może utrzymać wydatki na dotychczasowym poziomie, a kraj może zwiększać zadłużenie do 7 lutego.

Możliwe zatem są dwa warianty wydarzeń. Pierwszy: do 14 stycznia zostanie zawarte porozumienie budżetowe i do 5 lutego będzie uchwalony nowy istotnie wyższy limit długu. Wariant drugi: nastąpi powtórka z przeszłości, czyli od 15 stycznia nastąpią ograniczenia w funkcjonowaniu amerykańskiej gospodarki, a 5 lutego o godzinie 23.55 zostanie zawarta ugoda luzująca procedurę zadłużeniową na jakieś dwa, trzy miesiące.

W drugim przypadku będziemy mieli znany z muzyki da capo al fine, kiedy orkiestra gra ponownie, od początku do końca, ten sam motyw. Tyle że jeśli dzieje się to w filharmonii, to po pierwszym powtórzeniu publiczność bije brawo, po drugim – szemrze, a po trzecim zaczyna głosować nogami. To, co w tym wszystkim jest najgorsze, wiąże się ze smutną prawdą, że amerykańskiego rozwiązania nie da się powtórzyć w innym kraju.

Polacy już próbowali to zrobić. Uchwalenie 13 lat temu reformy emerytalnej bez pewności, że UE uzna środki przekazywane do OFE za publiczne, okazało się wprowadzeniem do naszego budżetu zwierzęcia znacznie większego od zwykłej kozy. Tym samym odebranie funduszom pieniędzy oznacza znaczne powiększenie przestrzeni nie tyle życiowej, co zadłużeniowej. Jednak informacja, że budżet będzie mógł pożyczyć o kilkanaście miliardów złotych więcej, nie została uznana przez rynek finansowy za wiadomość szczególnie dobrą. I euforii nie było. A co gorsza, w odróżnieniu od USA u nas numeru z kozą powtórzyć się nie da.

Zwalczające się partie – jak w dobrym dreszczowcu – do końca trzymały świat w niepewności, czy USA zbankrutują. Wszystko po to, aby za pięć dwunasta osiągnąć porozumienie w sprawie budżetu i powiększania zadłużenia.

Decyzja ta natychmiast wywołała pozytywne skutki. Wall Street popadła w euforię. Indeks S&P pobił rekord. Inwestorzy rzucili się do kupowania amerykańskich obligacji, spychając ich oprocentowanie w dół. Optymizm ogarnął także Rezerwę Federalną, która zasygnalizowała, że drukowanie pustego pieniądza będzie trwać dłużej, niż wcześniej planowano co najmniej o kwartał.

Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację