Rz: Przyjechał pan do Polski po to, by...
By zobaczyć, jak przebiega proces ożywienia w tej części Europy, jak Polska odrasta po bardzo trudnym okresie dla światowej i europejskiej gospodarki. Ale reportaże z Polski nadajemy co roku, od kilku lat. Jesteśmy ogólnoeuropejską biznesową stacją telewizyjną, a wasz kraj jest przecież jedną z największych gospodarek Europy i znaczącym graczem na europejskiej scenie. Dlatego tak ważne jest, by tu wracać i patrzeć, jak się rozwija. Wszyscy pamiętamy nagłówki gazet mówiące o tym, że Polska jest jedyną gospodarką, która nie wpadła w recesję wskutek globalnego kryzysu finansowego.
Byliśmy „zieloną wyspą" kontynentu... Ludzie w Europie nadal to pamiętają?
Sądzę, że tak. Nawet jeśli polska gospodarka zwolniła i z dawnych 5–6 proc. wzrostu PKB będzie niespełna 2 proc. w tym roku. Jednak i tak jest to znacznie lepiej niż we Francji, która popadła w recesję, czy w Hiszpanii, która z niej się ledwo wynurza. Na tle wielu krajów Europy Polska to kraj, gdzie jest wiele dynamizmu, aktywności. Co więcej, zjawiska będące dużym wyzwaniem dla strefy euro, dla Polski były w pewnym sensie korzystne – zwiększył się eksport, a wysoka jakość siły roboczej zachęciła zachodnie firmy do przenoszenia tutaj produkcji i usług. Polska do pewnego stopnia skorzystała więc z kryzysu, choć mogła skorzystać dużo bardziej. Być może nie tylko jak tak sądzę, ale również premier Donald Tusk, skoro przetasował ostatnio swój gabinet.
Przyjeżdżając regularnie do Polski, ma pan dobrą bazę do porównań. Co się najbardziej rzuca w oczy?