Inwestorzy nadal bardzo chętnie kupowali nasze obligacje, a złoty był dosyć stabilny. Prognozy na 2014 r. nie są złe, wygląda więc na to, że najgorsze już mamy za sobą. Czy jednak wszystko z naszą gospodarką już w porządku? Na pewno nie. Wymieniać przykłady społeczno-gospodarczej mizerii w naszym kraju można bardzo długo. Na szczęście jednak być może będą one w przyszłym roku nieco mniej odczuwalne, gdyż zewnętrzne ogniska kryzysu wygasają.
Niesłychanie zręczna polityka Mario Draghiego i Europejskiego Banku Centralnego sprawiła, że rynki traktują kryzys zadłużeniowy w strefie euro już jako przeszłość. Mimo różnych głupstw popełnianych przez decydentów z Berlina, Paryża i Brukseli zdołano mocno oddalić groźbę rozpadu eurolandu. Oddaliło się też niebezpieczeństwo kolejnego paraliżu fiskalnego w USA. Amerykańska gospodarka ma się coraz lepiej – podobnie jak japońska, brytyjska, niemiecka... W Chinach uniknięto jak na razie „twardego lądowania", a rynki pokładają wiarę w obecną ekipę rządzącą ChRL. Oddaliła się też groźba wielkiej wojny na Bliskim Wschodzie.
Te wszystkie fakty wskazują, że świat podnosi się po wielkim załamaniu z 2008 r. To zaś wskazuje, że premier Tusk nie będzie mógł już zwalać winy na światowy kryzys za to, że u nas nie wszędzie i nie zawsze jest dobrze.