Do góry nogami

W Nowej Zelandii, która ropę sprowadza z odległości 2000 km, olej napędowy jest o jedną trzecią tańszy niż w Polsce.

Publikacja: 06.04.2014 08:57

Iwona Trusewicz

Iwona Trusewicz

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski KS Krzysztof Skłodowski

Antypody to jak wiadomo - świat postawiony na głowie; wszystko tam jest na odwrót tak bardzo, że przed kilkoma wiekami ludzie w Europie myśleli, że w Australii czy Nowej Zelandii ludzie chodzą do góry nogami.

Coś z tego pozostało w symbolicznej oczywiście formie w takich niepojętych rzeczach jak np. ceny paliw. Oto idę obok stacji benzynowej w Christchurch na nowozelandzkiej Wyspie Południowej i widzę cenę oleju napędowego - 1,459 NZD czyli 3,79 zł.

I od razu rodzi się pytanie: dlaczego w kraju, gdzie nie tylko nie ma ani odrobiny ropy, ale też najbliższa jest w odległej o 2000 km Australii, jest taniej i to dużo, aniżeli u nas, gdzie ropa płynie od sąsiada ze wschodu szerokim strumieniem?

Nie wiem czy na to pytanie jest logiczna odpowiedź? Bo przecież nikt w Nowej Zelandii nie dopłaca do paliwowego interesu, a stacje benzynowe chcą zarobić, jak wszystkie. Do tego Nowozelandczycy narzekają na wzrost cen jak wszyscy na świecie. I rzeczywiście jeżeli chodzi o benzynę bezołowiową to dwa lata temu ona też była tańsza niż w Polsce, a dziś kosztuje odpowiednik 5,7 zł/l.

Kiwi (jak siebie nazywają mieszkańcy tej niezwykłej krainy na końcu świata (albo na początku, zależy jak patrzymy) widzą dwa główne powody rosnących cen paliw. Pierwszym jest obiektywny - światowy popyt na paliwa przekracza zdolności poszukiwawcze i produkcyjne rafinerii.

Drugim powodem są spekulacje na rynku funduszy inwestycyjnych. Pieniądze z funduszy są inwestowane w towary takie jak żywność i ropa w odpowiedzi na osłabienie światowej koniunktury gospodarczej i słabego dolara. A inwestycja w akcje rynku ropy wpływają na wzrost cen.

Do tego Nowozelandczycy narzekają tak jak Polacy na to, że rząd nadmiernie obciąża paliwa podatkami. Czują się też oszukiwani i wykorzystywani przez koncerny naftowe, które kupiły paliwo kilka miesięcy temu taniej, a teraz sprzedają je drożej.

Wszystko to jednak nie wyjaśnia, dlaczego olej napędowy jest w Nowej Zelandii tańszy od oleju w Polsce. Czy działające u nas koncerny są bardziej pazerne, aniżeli nowozelandzkie? Czy może na Antypodach po prostu nie mogą sobie pozwolić na śrubowanie zysku za wszelką cenę.

Wydawałoby się, że w Europie, przy ogromnej konkurencji, łatwiej o tańsze paliwo, niż w izolowanej Nowej Zelandii. A jednak świat wciąż jest postawiony na głowie, choć już w to nie wierzymy.

Sprostowanie ambasady Nowej Zelandii

Antypody to jak wiadomo - świat postawiony na głowie; wszystko tam jest na odwrót tak bardzo, że przed kilkoma wiekami ludzie w Europie myśleli, że w Australii czy Nowej Zelandii ludzie chodzą do góry nogami.

Coś z tego pozostało w symbolicznej oczywiście formie w takich niepojętych rzeczach jak np. ceny paliw. Oto idę obok stacji benzynowej w Christchurch na nowozelandzkiej Wyspie Południowej i widzę cenę oleju napędowego - 1,459 NZD czyli 3,79 zł.

Pozostało 81% artykułu
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Gospodarka wciąż w strefie cienia
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Opinie Ekonomiczne
Piotr Skwirowski: Nie czarne, ale już ciemne chmury nad kredytobiorcami
Ekonomia
Marek Ratajczak: Czy trzeba umoralnić człowieka ekonomicznego
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof Adam Kowalczyk: Klęska władz monetarnych
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Opinie Ekonomiczne
Andrzej Sławiński: Przepis na stagnację