Tak oczywiście, to prawda, że dubajski port obsłużył w I kwartale 2014 o 2 mln pasażerów więcej, niż Heathrow, które pozostaje największym lotniskiem europejskim. Arabowie teraz szybko przebudowują infrastrukturę, bo w ciągu najbliższych 4 lat zamierzają zwiększyć swoje możliwości obsłużenia pasażerów z 60 do 90 milionów. Ci pasażerowie są rozpieszczani, dba się o to, by mieli gdzie wypocząć, nawet kiedy nie mają dostępu do  luksusowych poczekalni, no i oczywiście żeby mieli gdzie wydać pieniądze. Na przykład zagrać na loterii lotniskowej i wygrać milion dolarów, albo szarpnąć się na butelkę wina za kilka tysięcy dolarów w lotniskowym butiku z alkoholami. Bądź też opcja dla inwestorów - kupić sztabkę złota dowolnego rozmiaru.

Tak, to prawda, Heathrow szykuje się właśnie do otwarcia Terminalu 2, skąd będą latać maszyny przewoźników Star Alliance. Ale i potem w porównaniu z dubajskim rozmachem  całe londyńskie lotnisko będzie wyglądało  jak przyzwoity port regionalny. I nic więcej. Mimo, że pozostanie największym europejskim portem przesiadkowym dla podróżujących ze wschodu na zachód i odwrotnie, to w Dubaju świat przesiada się na połączenia światowe. Czy w Londynie, bądź Frankfurcie byłoby możliwe stworzenie takiego hubu? Pewnie, że tak. I czy Europejczycy kiedykolwiek będą mogli wsiadać do  samolotu z taką łatwością, jak to robią Amerykanie? Oczywiście. Tylko trzeba byłoby tego naprawdę chcieć, a Europa powinna ostatecznie zdecydować się jak widzi swoje lotnictwo w przyszłości.

Brytyjczycy nie mogą się zdecydować czy tak naprawdę chcą mieć trzeci pas na Heathrow, bo jego  brak znacznie ogranicza możliwości rozwoju portu. Komisja Europejska delikatnie, żeby przypadkiem nikogo nie urazić, grozi palcem krajom, które ani myślą uczestniczyć w projekcie „Otwarte Niebo", bo obawiają się protestów związkowców i wojskowych pilnie strzegących  przestrzeni powietrznej i zarobków. Za to z o wiele większym entuzjazmem Bruksela kasuje przewoźników za emisje spalin. Paradoksalnie tych spalin jest więcej, niż mogłoby być, bo nie ma otwartego nieba i linie nie mogą latać szybciej, krócej i bardziej punktualnie. Czy więc  tutaj też chodzi o pieniądze, których mogłoby nie być, gdyby niebo rzeczywiście się otworzyło. W dyskusji nad przyszłością Heathrow, które właśnie zostało zdegradowane przez Dubaj, chodzi więc przede wszystkim o przyszłość europejskiego lotnictwa.

Na tym tle całkiem nieźle wygląda Polska. Bardzo blisko jesteśmy utworzenia FABu z Litwą i działamy szybciej, niż Niemcy, czy Francuzi. Zaś wicepremier Elżbieta Bieńkowska chce jak najszybciej skomercjalizować lotnisko im Chopina, żeby mogło inwestować w swoją konkurencyjność. Oczywiście Warszawa nigdy nie będzie w stanie konkurować ani z Dubajem, ani z Heathrow. Ale, jeśli wszystko pójdzie dobrze, w regionie, jak najbardziej. Podczas gdy Brytyjczycy nadal będą dyskutować, czy zbudować trzeci pas, czy może lepiej nie.