W środę premier rozmawiał w Brukseli z szefem Rady Europejskiej Hermanem Van Rompuyem, wczoraj w Paryżu z prezydentem Francji, a dziś ma zaplanowane spotkanie z kanclerz Niemiec Angelą Merkel. Porozumienie z Francois Hollande'em już udało mu się osiągnąć. Francuski prezydent poparł projekt Tuska, włącznie z budzącą największe kontrowersje koncepcją wspólnych zakupów energii.
To ma uderzyć głównie w Gazprom. Ale o ten punkt mogą się rozbić rozmowy w Berlinie, który z Moskwą robi spore interesy. Wartość niemieckiego eksportu do Rosji sięga 38 mld euro, o prawie 2 mld euro wyższy jest import z Rosji nad Ren.
Kontrolowany przez Kreml potentat gazowy ma udziały w największej firmie handlującej gazem w Niemczech, dokąd dostarcza ok. 40 proc. gazu i ropy tam zużywanej. Z kolei niemieckie firmy wysyłają do Rosji auta i maszyny.
Może dlatego rzecznik Angeli Merkel na pytanie dziennikarzy o pomysły Tuska dyplomatycznie odpowiedział, że „wszystkie rozwiązania muszą się mieścić w ramach gospodarki rynkowej".
Chociaż cel jest szczytny, bo chodzi o uzyskanie większej siły przebicia przy zakupach gazu, to nie wiadomo, jak w praktyce miałoby się odbywać to wspólne negocjowanie cen. Propozycja może nie spodobać się też w innych krajach UE, które dopiero co podpisały wieloletnie umowy na dostawy gazu. I w końcu pojawia się pytanie, czy chodzi tylko o ostracyzm Gazpromu czy także Rosatomu, który coraz chętniej patrzy na jądrowe projekty w Europie?