Rząd Donalda Tuska zrobił wszystko, by zohydzić społeczeństwu otwarte fundusze emerytalne. Wmawiano nam, że powierzaliśmy pieniądze prywatnym (czyli ryzykownym) firmom. Opowiadano o niebezpiecznych inwestycjach na giełdzie i o wspaniałych gwarancjach rządowych (oczywiście dla ZUS). Odbyła się wielka akcja propagandowa... a na koniec jej główny motor, następca i naśladowca Rostowskiego, minister Szczurek stwierdził, że nie wie jeszcze, czy on sam przeniesie się do ZUS czy zostanie w OFE. Nie można wyobrazić sobie większej propagandowej porażki.
Trzeba jednak zrozumieć ministra. Jeszcze niedawno nie był politykiem, ale zwykłym ekonomistą analizującym zjawiska gospodarcze. Pytanie naszej gazety o stosunek do OFE dotyczyło nie urzędowych, ale prywatnych planów ministra. I dostaliśmy szczerą odpowiedź. Bo to, ?co dziś jest dobre dla resortu ministra Szczurka, wcale ?nie jest dobre dla samego Mateusza Szczurka. Biorąc pod uwagę jego młody wiek, zarabiające na giełdzie ?w długiej perspektywie fundusze emerytalne powinny dać mu wyższe zyski niż system waloryzacji nieistniejących pieniędzy ?w ZUS.
Walcząc o załatanie dziury w ZUS naszymi oszczędnościami, rząd Tuska użył antyrynkowej i nieprawdziwej retoryki. Wykorzystają to jego następcy, głosząc te same hasła, które wygłaszała Platforma i minister Rostowski. Jeśli dziś istnienie OFE nie zostanie prawnie zabezpieczone, to następna ekipa zagrabi wszystko, co pozostało z funduszy.