Ich pomysł wysyłania klientom formularzy deklaracji w sprawie pozostania w otwartych funduszach emerytalnych to doskonała inicjatywa, której nie powinien zablokować nawet nowy prezes Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów.

Trzeba przyznać, że rząd Donalda Tuska zrobił wiele, żeby drugi filar rozbić w drobny mak. Kategoryczny zakaz reklamy OFE i pseudowybór: ZUS czy OFE, pomyślany tak, żeby fundusze emerytalne pozbawić klientów, przynoszą już efekty w postaci znikomej liczby osób decydujących się na pozostanie w drugim filarze. Wybranie się po formularz do placówki ZUS czy pobranie go ze strony Zakładu wymaga wszak inicjatywy i pewnego wysiłku, a ludzie są z natury leniwi. Jeśli zmusza się ich do podjęcia decyzji, to zwykle odkładają to na ostatnią chwilę.

Gdyby rząd potraktował obywateli poważnie, a nie jak prostych dostarczycieli pieniędzy do kasy państwa, deklaracje pozostania w OFE zostałyby wysłane ludziom przez ZUS, który ma odpowiednie możliwości techniczne i co jakiś czas wysyła pocztą informacje o stanie konta. Oczywiście koszt 17 mln listów nie byłby mały, ale to znikoma kwota w porównaniu z ponad 150 mld zł, które dzięki decyzji rządu Zakład dostał z aktywów OFE.

Można więc powiedzieć, że towarzystwa emerytalne, wysyłając formularze swoim klientom, tylko wyręczają państwo. Obawiam się jednak, że obecny rząd tej inicjatywy nie doceni. Bo przecież w całej akcji dewastującej drugi filar emerytalny nie chodziło o dobro obywateli, tylko o doraźne interesy rządzących.