Martwi mnie jednak, że napisanie tych paru prostych przepisów zajęło politykom aż tyle czasu. Choć oczywiście to jeszcze nie koniec. Bo teraz sprawą musi się zająć Sejm. Podejrzewam, że cicho przy tej okazji na sali plenarnej nie będzie. Potem dokument będzie musiał podpisać prezydent.
Smutne jest to, że tak wolno i tak długo toczy się praca nad przepisami, które dotyczą 2 milionów Polaków. Tyle bowiem osób w naszym kraju ma problemy z terminową spłatą zobowiązań. Skreślone przez banki trafiają w objęcia firm pożyczkowych. A te zachęcone wielkimi zyskami witają ich z szeroko otwartymi ramionami. Obecnie obowiązującą ustawę antylichwiarską obejść można z dziecinną łatwością. Poprzez różnego rodzaju prowizje czy ubezpieczenia.
Nowe przepisy mają załatwić dwie sprawy za jednym zamachem. Uniemożliwić funkcjonowanie takich firm jak Amber Gold oraz nałożyć kaganiec na firmy pożyczkowe. Te nie będą mogły zarabiać tak dużo jak teraz. Ustawa wprowadza bowiem limity odsetkowe oraz całkowitych kosztów kredytu. To – co łatwo zrozumieć – firmom tym nie bardzo się podoba. Bo kto dobrowolnie zrezygnuje z wielkich zysków? Nie znam nikogo takiego.
Bardziej zastanawia mnie jednak to, co się stanie po wejściu w życie nowego prawa. Bo przecież część firm upadnie, a pewna grupa Polaków znowu zostanie wykluczona z rynku. Gdzieś jednak będą musieli pożyczać. Dokąd pójdą? Do lombardów? Do sąsiadów? A może czarny rynek pożyczkowy tylko czeka na ten ruch polityków? Czy zaprojektowane przepisy w stosunku do firm pożyczkowych nie są zbyt restrykcyjne? Kto wie, może okażą się trafione w punkt. Oby tak było.
Szkoda tylko, ze wraz z ustawą rząd nie zaplanował wielkiej kampanii edukacyjnej uczącej Polaków mądrego pożyczania. Bo nasze problemy biorą się z błędów i niewiedzy. Na tym zaś bazują firmy pożyczkowe. Lepiej ekonomicznie wyedukowani obywatele to mniej osób wpadających w spiralę zadłużenia. A o tym, że jest nad czym pracować, niech świadczy fakt, że co trzeci Polak uważa, iż ma w swoim portfelu kartę kredytową. Problem w tym, że w rzeczywistości ma ją co szósty... Jeśli zatem 6 milionów Polaków nie potrafi odróżnić karty kredytowej od zwykłej płatniczej, to problem jest spory.