Dużo ciekawsza od szczegółów cenowych jest jednak jedna z wypowiedzi prezesa Aleksieja Millera. Stwierdził on mianowicie, że teraz Gazprom zaczyna z Chińczykami rozmowy na temat uruchomienia dostaw z zachodniej Syberii, „ze złóż, które zaopatrują Europę". Zabrzmiało to jak zawoalowana groźba skierowana do nas: zawierajcie dłuższe kontrakty, bo inaczej ze złóż korzystać będą Chińczycy.
Przez ostatnie ćwierć wieku to Europa była dla Gazpromu główną dojną krową. Aż tyle czasu potrzeba było, byśmy ze stanu błogiej pewności, iż rosyjski gaz zawsze do nas dopłynie, przeszli do świadomości, że nie zawsze tak będzie i że jeżeli poszukamy, to możemy kupować go z różnych źródeł i taniej.
To lekcja dla Moskwy. Rosyjska gospodarka i budżet nie potrafią się bowiem zmienić, tak aby czerpać dochody nie z surowców, ale z nowoczesnego przemysłu. ?A skoro Gazprom traci rynki europejskie, to potrzeba znalezienia innego odbiorcy rosyjskiego gazu staje się coraz bardziej paląca.
Chiński kontrakt na rosyjski gaz powinien być jednak także lekcją dla Europy. Warto uparcie negocjować i trwać przy swoim, równocześnie poszukując innych źródeł zaopatrzenia. Chińczycy długo i twardo negocjowali z Rosjanami, których w tym czasie na chińskim rynku wyprzedzili Turkmeni, Irańczycy czy Katarczycy. Dlatego pozycja Gazpromu w Kraju Środka nigdy nie będzie tak dominująca jak w Europie.
Eksperci prognozują, że zapotrzebowanie na gaz ziemny na świecie wzrośnie do 2040 r. o ponad 60 proc., a w Chinach popyt się podwoi już za kilka lat. Równocześnie coraz większa część światowych dostaw gazu i ropy będzie pochodzić z niekonwencjonalnych źródeł, między innymi z łupków.