Chiński kontrakt gazowy: lekcja dla Rosji i Europy

Co wiemy o podpisanym po ponad dekadzie negocjacji rosyjsko-chińskim kontrakcie gazowym? Cena jest niższa od tej, po jakiej gaz kupuje Europa. Gazprom nie zarobi na kontrakcie w sposób bezpośredni. Z biznesowego punktu widzenia kontrakt z Chinami jest więc niekorzystny. Rosjanie musieli go jednak podpisać, by pokazać Europie, że rosyjski gaz może płynąć w innym kierunku.

Publikacja: 22.05.2014 07:00

Chiński kontrakt gazowy: lekcja dla Rosji i Europy

Foto: Fotorzepa, Krzysztof Skłodowski

Dużo ciekawsza od szczegółów cenowych jest jednak jedna z wypowiedzi prezesa Aleksieja Millera. Stwierdził on mianowicie, że teraz Gazprom zaczyna z Chińczykami rozmowy na temat uruchomienia dostaw z zachodniej Syberii, „ze złóż, które zaopatrują Europę". Zabrzmiało to jak zawoalowana groźba skierowana do nas: zawierajcie dłuższe kontrakty, bo inaczej ze złóż korzystać będą Chińczycy.

Przez ostatnie ćwierć wieku to Europa była dla Gazpromu główną dojną krową. Aż tyle czasu potrzeba było, byśmy ze stanu błogiej pewności, iż rosyjski gaz zawsze do nas dopłynie, przeszli do świadomości, że nie zawsze tak będzie i że jeżeli poszukamy, to możemy kupować go z różnych źródeł i taniej.

To lekcja dla Moskwy. Rosyjska gospodarka i budżet nie potrafią się bowiem zmienić, tak aby czerpać dochody nie z surowców, ale z nowoczesnego przemysłu. ?A skoro Gazprom traci rynki europejskie, to potrzeba znalezienia innego odbiorcy rosyjskiego gazu staje się coraz bardziej paląca.

Chiński kontrakt na rosyjski gaz powinien być jednak także lekcją dla Europy. Warto uparcie negocjować i trwać przy swoim, równocześnie poszukując innych źródeł zaopatrzenia. Chińczycy długo i twardo negocjowali z Rosjanami, których w tym czasie na chińskim rynku wyprzedzili Turkmeni, Irańczycy czy Katarczycy. Dlatego pozycja Gazpromu w Kraju Środka nigdy nie będzie tak dominująca jak w Europie.

Eksperci prognozują, że zapotrzebowanie na gaz ziemny na świecie wzrośnie do 2040 r. o ponad 60 proc., a w Chinach popyt się podwoi już za kilka lat. Równocześnie coraz większa część światowych dostaw gazu i ropy będzie pochodzić z niekonwencjonalnych źródeł, między innymi z łupków.

Dlatego Rosjanie starają się zawczasu pozawierać kontrakty na kilka dekad. Taka strategia sprawdziła się w Europie. Wątpliwe, czy to samo uda się w Azji. Nie znamy wprawdzie szczegółów chińskiego kontraktu ?(i pewnie ich szybko nie poznamy), ale Chińczycy na pewno ugrali swoje. Bo – w odróżnieniu od Europy – Pekin może kupować od Rosjan, ale nie musi.

Dużo ciekawsza od szczegółów cenowych jest jednak jedna z wypowiedzi prezesa Aleksieja Millera. Stwierdził on mianowicie, że teraz Gazprom zaczyna z Chińczykami rozmowy na temat uruchomienia dostaw z zachodniej Syberii, „ze złóż, które zaopatrują Europę". Zabrzmiało to jak zawoalowana groźba skierowana do nas: zawierajcie dłuższe kontrakty, bo inaczej ze złóż korzystać będą Chińczycy.

Przez ostatnie ćwierć wieku to Europa była dla Gazpromu główną dojną krową. Aż tyle czasu potrzeba było, byśmy ze stanu błogiej pewności, iż rosyjski gaz zawsze do nas dopłynie, przeszli do świadomości, że nie zawsze tak będzie i że jeżeli poszukamy, to możemy kupować go z różnych źródeł i taniej.

Opinie Ekonomiczne
Marta Postuła: Czy warto deregulować?
Opinie Ekonomiczne
Robert Gwiazdowski: Wybory prezydenckie w KGHM
Opinie Ekonomiczne
Witold M. Orłowski: Qui pro quo, czyli awantura o składkę
Opinie Ekonomiczne
RPP tnie stopy. Adam Glapiński ruszył z pomocą Karolowi Nawrockiemu
Opinie Ekonomiczne
Krzysztof A. Kowalczyk: Nie należało ciąć stóp przed wyborami
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku