Tak może jest w przypadku telefonii stacjonarnej, na której operatorzy przestali już zarabiać (swoją drogą, gdyby ktoś przed 25 laty powiedział, że domowy telefon będący w PRL nieosiągalnym marzeniem wielu Polaków, w ciągu ćwierćwiecza stanie się niepotrzebny, pewnie mało kto by uwierzył).
Jednak jesteśmy dopiero w połowie, albo nawet na początku kariery mobilnych urządzeń (smartfonów i tabletów), które dla telekomów staną się prawdziwą żyłą złota. Znacznie mocniej wchodzą bowiem w nasze życie niż tradycyjne telefony służące tylko do komunikacji. Dziś telefon to nie tylko sposób na stały kontakt z innymi, ale też na rozrywkę, dostęp do informacji, a coraz częściej i do pieniędzy.
Psycholodzy mówią zaś o ludziach uzależnionych od komórki, lękających się ją stracić z oczu. Jest już nawet specjalne określenie na tę przypadłość – nomofobia (skrót od „no mobile phobia"). W jednym z brytyjskich badań przyznało się do niej dwie trzecie Brytyjczyków. Dla nich opracowano specjalne kabiny prysznicowe, które umożliwiają korzystanie ze smartfonów nawet podczas kąpieli.
Inne badania wyliczają sytuacje, kiedy używamy telefonu – okazuje się, że w zasadzie wszędzie. Także wtedy, gdy nie powinniśmy się rozpraszać, np. prowadząc auto, na firmowych zebraniach ?czy w trakcie miłosnych uniesień.
Ten proces będzie postępował. Jak niedawno na łamach „Rz" zapowiadał Bruno Duthoit, prezes Orange Polska, telefon wkrótce stanie się wielofunkcyjnym centrum zarządzania różnymi obszarami życia. Młode pokolenie nieznające świata bez komórki już tak działa. Ci starsi też się przekonają, skoro smartfony będą monitorowały stan ich zdrowia, przekazując w razie potrzeby sygnał do lekarza.