Wcale nie jestem przeciwniczką automatyzowania pisania tekstów, zwłaszcza tych, których stworzenie bez szkody dla ich jakości da się zautomatyzować. Bo, wbrew temu, co głosi ostatnio światowa prasa, zachłystująca się automatami klecącymi teksty i wygłaszającymi stand-upy przed kamerami, niczym nam to nie grozi. Wręcz przeciwnie. W trudnych czasach wydawcy będą ciągle szukać oszczędności i jeśli już muszą oszczędzać, niech zastępują automatami internetowych edytorów, a nie zwalniają zazwyczaj kosztowniejszych reporterów, którzy robią jednak coś więcej niż beznamiętne wklepywanie w komputer słów układających się w logiczne teksty.

„Automatyczni reporterzy" bazując na tabelach z informacjami o przebiegu sportowych wydarzeń czy zmianach pogody już dzisiaj są w stanie napisać na zadany temat całkiem przyzwoity informacyjny artykuł. Także japońskie androidy naukowców z Osaki będą zapewne prowadzić śniadaniowy program w telewizji z ogromnym sukcesem. Kto nie włączy telewizji, żeby zobaczyć, jak sobie radzi robot w nowej roli: ile razy mrugnął, jak się zaśmiał i co mu się nie udało?

Nie przesadzajmy jednak w tym przypadku z zapowiedziami rychłego zastąpienia ludzi przez automaty. Clou dziennikarskiej roboty to nie prezentowanie danych o pogodzie czy wyników sportowych. Samo spisanie tekstu w oparciu o zebrane dane to tylko ostatni, często najmniej wymagający etap naszej pracy. Zazwyczaj stoją za nim miesiące utrzymywania kontaktów z najróżniejszymi osobami, których zaufanie pozwala nam na przynoszenie do redakcji newsów. Jeśli potem obrobi je, a następnie wklepie w komputer i wklei do Internetu robot, bo tak będzie szybciej i taniej – proszę bardzo, czemu nie.

Kwestię tekstów bardziej skomplikowanych w formie niż informacje pomijam, bo chyba nie ma sensu tłumaczyć, dlaczego automat nie napisze reportażu ani eseju (choć wyobrażam sobie, że w przyszłości da radę przeprowadzić prosty wywiad, nagrać go i „spisać").Ciekawe też, jak robot zastępujący myślącą osobę, miałby jako "autor" odpowiadać prawnie za błędy w tekstach.

W czasach powszechnej gonitwy za nowymi informacjami automaty mogą co najwyżej zdjąć z nas drobniejsze codzienne obowiązki, w czym nie widzę żadnego problemu. Nie piszmy już jednak tak niby na żarty, że całkowicie zastąpią profesjonalnych dziennikarzy, bo to po prostu absurdalne.